Ta plątanina rudo-czerwonych włosów na okładce nasuwała mi skojarzenie z jakimś życiowym czy uczuciowym zamotaniem bohaterki i odebrałam ją pozytywnie. Ponadto byłam ciekawa czego mogę się po tym tytule spodziewać.
Niestety pierwsze wrażenie mnie zmyliło, choć rzeczywiście zamotania powyższego było i to sporo. Jednak książka mnie nudziła i zmuszałam się, by doczytać do końca. Akcja książki toczy się w dwóch płaszczyznach czasowych, jeden to teraźniejszość Agnieszki - głównej bohaterki, a drugi to przeszłość począwszy od dzieciństwa, przez młodość, perypetie związku z Markiem i wyjazd do Tunezji. W tych retrospekcjach poznajemy m.in. jej rozbitą rodzinę, gdzie ojciec odszedł, a matka ciepłą mamą nie była. Książka zaczyna się snem Agnieszki bądź jej majakami związanym z lekami w szpitalu. Dziewczyna cierpi na straszne bóle głowy, których nic nie jest w stanie ukoić, nawet tabletki, które organizm zwraca. Lekarze męczą ją badaniami, terapiami i nie potrafią jednoznacznie stwierdzić, co dolega pacjentce. Na koniec wyjaśnia się kwestia bóli głowy i wiadomo już jaki był powód, ale tu nie zdradzę przyczyny. Wyjazd do Tunezji został zasponsorowany przez przyjaciółkę Zuzę jako lekarstwo na zmartwienia Agnieszki. Dziewczyny szalały w Tunezji, a Agnieszka nawiązała płomienny romans z Haithemem, który równie nagle jak się zaczął, to wraz z zakończeniem turnusu się skończył. Kobieta tęskni za Arabem i nie może o nim zapomnieć. Nie ukrywam, że lubię happy andy ( nie wiem czy to źle czy dobrze, ale świetnie mi z tym :) Jednak w tej książce to szczęśliwe zakończenie odebrałam jako naciągane i nie odpowiadało mi szczególnie w kwestii rodziców ( bo jakże to tak bez wyjaśnienia jakiegoś i rozmowy pogodzić się z kimś, kogo nie widziało się lata, to nienaturalne), choć już z Haithemem zostało to ciekawiej rozwiązane. Nie odpowiada mi styl pisania autorki, bo męczył mnie podczas lektury, dlatego całościowo oceniam książkę negatywnie. Jedyne co uważam za dobrze napisane, to opisy bólu - łatwo się ich nie czyta, ale oddane są bardzo realistycznie i plastycznie. I tutaj plus dla autorki.
Za możliwość przeczytania książki dziękuję portalowi czytanieszkodzi.pl i wydawnictwu Nowy Świat.
Ja mam tę książkę na liście "do przeczytania" :) Wprawdzie nie jest to typowa dla mnie literatura, ale z czystej ciekawości chciałabym spróbować. Ciekawią mnie bardzo te realistyczne opisy bólu, które doceniłaś jako plus.
OdpowiedzUsuńPozdrawiam :)
Jakoś nie jestem przekonana do tej książki...Może z czasem?
OdpowiedzUsuńKsiążka kojarzy mi się z typową literaturą kobiecą, z tym że raczej nie najwyższych lotów. Okładka jest prześliczna, ale chyba się nie skuszę. Pozdrawiam :)
OdpowiedzUsuńja tez lubię happy endy, ale niekoniecznie naciągane, pozdrawiam! :)
OdpowiedzUsuńKolejna pozytywna opinia o tej książce, więc muszę przeczytam:))
OdpowiedzUsuńHmm.. sama nie wiem. Rzadko czytam takie książki, może jak będę starsza? :)
OdpowiedzUsuńJakoś mnie nie ciągnie do tej lektury...może za jakiś czas...
OdpowiedzUsuńPozdrawiam!
Widzę, że strasznie wynudziła cię ta książka. I tak cię podziwiam, że mimo wszystko doczytałaś ją do końca i podzieliłaś się z nami swoimi prawdziwymi odczuciami. Ja nie zamieszam popadać w irytacje podczas czytania tej pozycji, więc tym razem podziękuję.
OdpowiedzUsuńPozdrawiam.
Książka zdecydowanie nie dla mnie.
OdpowiedzUsuńPozdrawiam!
Cóż... Okładka bardzo mnie zachęcała, ale skoro piszesz, że książka strasznie Cię nudziła, to chyba sobie ją odpuszczę...
OdpowiedzUsuńPozdrawiam ;)
Pani z biblioteki wyszukała mi Tokarczuk. To - od Prusa - moja pierwsza książka polskiego autora!
OdpowiedzUsuńDobrze że napisałaś o tym, co się Tobie nie podoba. Mnie ta książka nie przekonuje.
OdpowiedzUsuńCiężko zapałać sympatią do książki która jest nudna i "ciężka w pożyciu". Na pewno nie rzucę się na tę książkę, pomyślę, zrobię analizę i coś wykombinuję, póki co dziękuję, postoję ;)
OdpowiedzUsuńNie dziwię, się, że spodziewałaś się po tej książce czegoś innego, sugerując się okładką i tytułem. Skoro nudy, to ja sobie daruję Pozdrawiam. :-)
OdpowiedzUsuńNigdy mnie do tej książki nie ciągnęło, jakoś opis fabuły w ogóle do mnie nie przemawia.
OdpowiedzUsuńSzkoda, bo okładka rzeczywiście kusi, w przeciwieństwie do tytułu (sugerującego wakacyjny romans) oraz opisu fabuły.
OdpowiedzUsuńMnie też jakoś tak ta książka odpycha i nigdy nie zaintrygowała...chyba nei straciłam zbyt wiele..
OdpowiedzUsuńDołączam do zgodnego chóru, czyli jestem na "nie". Czasem fabuła nie pociąga, ale chociaż język, cokolwiek. A tu niczego specjalnego autorka nie zaserwowała. :)
OdpowiedzUsuńNie zamierzałam sięgać i widzę, że dobrą decyzję podjęłam ;)
OdpowiedzUsuńDaruję sobie tę książkę :)
OdpowiedzUsuńMasz rację, happy endy sa fajne, jeśli nie sa zbyt proste. Choc ta plątanina rudości na okładce i mnie by zachęciła :)
OdpowiedzUsuńSzkoda, bo myślałam, że ta książka będzie dużo lepsza, niemniej jednak nadal chciałabym ją przeczytać.
OdpowiedzUsuńOkładka piękna :) książki niestety nie czytałam i skoro przestrzegasz wezmę sobie Twoją recenzję do serca.
OdpowiedzUsuńSkoro oceniasz książkę negatywnie to będę omijać ją szerokim łukiem ;) Męka podczas czytania to jedna z najgorszych rzeczy.
OdpowiedzUsuńPozdrawiam!
Chyba nie sięgnę po tę książkę jeśli Ty i inni tu wypowiadający się szczerze odradzacie. Jest tyle książek wartych przeczytania.
OdpowiedzUsuńDopiero dziś miałam czas, aby zajrzeć na polecane przez Ciebie strony. Nie rozejrzałam się jeszcze zbyt dobrze. Myślę jednak, że jakieś inspiracje dla siebie znajdę. Na razie dużych zmian nie planuję, ale jakieś drobiazgi może warto byłoby zmienić. Strony wpisałam do obserwowanych, więc będę mogła je sobie sukcesywnie oglądać. Bardzo Ci dziękuję za podpowiedź.
Na jedno już zwróciłam uwagę - dużo tam bieli. Chyba staje się modna.
Mnie książka się podobała i ciekawie ją wspominam ; )
OdpowiedzUsuńOczywiście recenzja mnie nie przekonała, ale muszę przyznać, że również uwielbiam happy endy. Niektórzy mówią,że to takie nieambitne, a ja mam to w nosie. Nie ma to jak się wzruszyć gdy wszystko zaczyna się pięknie układać. :)
OdpowiedzUsuńDziękuję wszystkim za komentarze :)
OdpowiedzUsuńja także mam w nosie, że nie zawsze happy andy są odpowiednie, bo je lubię i już :)