.

.

poniedziałek, 30 stycznia 2017

Beata Pawlikowska, Blondynka na Czarnym Lądzie

Tym razem blondynka wybrała się do Tanzanii. Trzecia książka Pawlikowskiej jaką przeczytałam  i jakoś coś zgrzytało, nie podobała mi się aż tak bardzo, jak poprzednie, tak średnio ją oceniam. Spodziewałam się czegoś znacznie lepszego, a otrzymałam taką sobie i średnio ciekawą książkę. Szkoda... Nie jest zła, ale szału niestety nie ma.

wtorek, 24 stycznia 2017

Beata Pawlikowska, Blondynka w Australii

Drugie spotkanie z autorką, (po Blondynce na Orinoko) tym razem wybrałam się na zwiedzanie Australii. Książki Pawlikowskiej zdecydowanie polubiłam, cenię ją też za to, że sama robi zdjęcia do swoich książek, więc jeździ z lustrzanką i obiektywami na krańce świata. Pawlikowska ma niesamowitą ciekawość świata i ludzi. Potrafi interesująco pisać o swoich wyprawach. Jest też szczera i nie pokazuje odwiedzanych miejsc przez różowe okulary, tylko w sposób realny. W tym tomie pisze sporo o Aborygenach, czyli rdzennych mieszkańcach kontynentu, o tym jak potraktowali ich biali ludzie odkąd odkryli i zaczęli zamieszkiwać Australię.


W kolejce do lektury czeka kolejny tom czyli Blondynka na Czarnym Lądzie.

niedziela, 22 stycznia 2017

Wyciskarka do soku

Niedawny zakup, jeszcze grudniowy, jeden z najlepszych i najczęściej używanych sprzętów w kuchni.
 
Zastanawiałam się nad wyborem sokowirówka czy wyciskarka, ale zapoznałam się z opiniami oraz informacjami i wybrałam wyciskarkę.
 
Jak dotąd testowałam smaki:
- grejfrutowy,
- pomarańczowy,
- jabłkowy,
- pomarańczowo-marchewkowo-jabłkowy,
- ananasowo-pomarańczowy,
- pomarańczowo-buraczano-jabłkowy.


Nie przepadam za sokiem z samych buraków, który piłam w dzieciństwie, ale dzisiejsze połączenie 2 średnich buraków z 1 jabłkiem i 5 pomarańczami przekonało mnie do tego smaku - bardzo dobry.


poniedziałek, 16 stycznia 2017

Koktajl czyli smoothie jagodowe


Mrożone jagody, mleko kokosowe (akurat miałam, ale może być jogurt), trochę mleka krowiego, blenderowane migdały, płatki owsiane i siemię lniane.

Pyszne i zdrowe :)

środa, 11 stycznia 2017

Globus

Mała rzecz, a cieszy :)


W sumie nie taka mała, bo ma 42 cm średnicy. Globus marzył mi się od dawna.

Bardzo się przyda, bo ostatnio rozczytuję się w książkach o tematyce podróżniczej.

czwartek, 5 stycznia 2017

Domowy chleb

Płatki owsiane, mleko, drożdże, mąka i sól. Tyle :)

Mąka to pszenna, kukurydziana i żytnia dla urozmaicenia smaku.


Co za zapach w domu po wyjęciu chleba z piekarnika...

I smak po wystygnięciu...


wtorek, 3 stycznia 2017

Beata Pawlikowska, Blondynka na Orinoko

Książka była moim pierwszym spotkaniem z Pawlikowską, ale bardzo udanym, na tyle, że po skończeniu lektury, zamówiłam przez internet kolejne 2 jej książki: Blondynkę w Australii i Blondynkę na Czarnym lądzie. Teraz czekam na listonosza.

Podoba mi się sposób w jaki Beata Pawlikowska opisuje swoją podróż, bardzo dobrze mi się ją czyta. Książka jest zilustrowana zdjęciami jej autorstwa, co jest dodatkowym plusem. Kobieta jest odważna podróżuje sama, dźwiga w plecaku podręcznym aparat i dwa obiektywy oraz torbę podróżną. Jest samodzielna, silna, odważna i ciekawa życia.

Zagłębiając się w lekturę kolejnych tomów przeniosłam się do dżungli w Ameryce Południowej, którą Pawlikowska przemierzała rzeką. 

Podoba mi się też mądrość życiowa, jaka cechuje Pawlikowską, co widać, gdy się ją czyta. Ma mądry i dojrzały  stosunek także do kwestii odżywiania (w książce było o tym tylko trochę, reszty dowiedziałam się ze strony autorki np. że nauczyła się gotować jak dotarło do niej jakie jest wysokoprzetworzone jedzenie, zrezygnowała z cukru, je dużo kasz).

Zaczęłam kiedyś czytać książkę Cejrowskiego o Ameryce Południowej, ale mi nie podeszła i odłożyłam. Pawlikowska to inna bajka, podoba mi się jej styl i bardzo ją polubiłam. Jestem ciekawa kolejnych spotkań z jej książkami.


niedziela, 1 stycznia 2017

Plan na Nowy Rok :) oraz książka, której nie polecam: Federica Bosco, Nie tacy oni straszni

Nowy Rok, nowe plany, blogowo mam jeden plan: pisać o KAŻDEJ książce. Tak się składa, że czytam dużo, ale tylko o części piszę. Chcę to zmienić i dokumentować każdy przeczytany tytuł.

Nie tacy oni straszni dostałam, tyle dobrego, bo nie żal portfela. Tytuł przeczytałam kilka dni temu, jeszcze w 2016 roku :) Książka jest słaba, przeciętna i w wielu momentach męcząca. Oceniając po okładce książka powinna być lekkim, kobiecym czytadłem. Niestety tak nie jest. Od początku irytowała mnie główna bohaterka - jej zachowanie, sposób bycia, wybory. Jak dla mnie wątek romantyczny jest zdecydowanie naciągany, bo jak tu uwierzyć, że zakochanie od pierwszego wejrzenia jest tak mocne, tak zdominuje bohaterkę, która obiektu swych uczuć właściwie nie zna, ale nic to, jest zaślepiona i zapatrzona bezkrytycznie w tego mężczyznę. Niby obowiązkowy w tego typu książkach happy end jest, ale jak dla mnie naciągany.

Generalnie książka nudna i słaba. Szkoda na nią miejsca na półce. Zdecydowanie odradzam lekturę, szkoda na nią czasu.