.

.

poniedziałek, 24 grudnia 2012

Błogosławionych świąt Bożego Narodzenia

Życzę wszystkim zdrowych, pogodnych, spędzonych w ciepłej, rodzinnej atmosferze i białych świąt Bożego Narodzenia :)
Powolutku szykuję potrawy świąteczne i wigilijne oraz ogarniam dom tak by osiagnąć wisienkę na torcie. W tle słychać szum odkurzacza, za chwilę odpalam piekarnik, by upiec pierwszego w życiu kurczaka. Na korytarzu czekają pierniki, także upieczone i udekorowane po raz pierwszy, sprawiły mi wiele radości i satysfakcji.

Fotografia pochodzi z sieci.

czwartek, 6 grudnia 2012

Grudniowo... wreszcie

Jeszcze niedawno mieliśmy typową jesień. Teraz mimo że kalendarzowo trwa nadal, mimo iż jeszcze niedawno było tak
i zanim nastały deszczowe listopadowe dnie, mogliśmy się rozkoszować wszechobecną żółcią, czerwienią i brązami dookoła. W tym roku udało mi się nacieszyć złotą polską jesienią. Miło wspominam spacery po kolorowym lesie, zapach i szelest liści pod stopami oraz możliwość poimprowizowania z aparatem w dłoni. Nastał grudzień, jeden z magicznych miesięcy, moment adwentowego oczekiwania, porządkowania domu, przygotowań do tych ważnych religijnie i rodzinnie świąt. W tym roku po raz pierwszy zamierzam piec pierniczki oraz piernik staropolski z tego przepisu. Ciasto zagniotłam ostatniego dnia listopada, przełożyłam do starego emaliowanego naczynia, nakryłam ściereczką, a teraz czeka na wielkie pieczenie 21 grudnia :) Z części ciasta upiekę i udekoruję pierniczki, pozostała część to będzie wielki piernik przełożony dżemem. Już się nie mogę doczekać. Raduję się białym puchem za oknem, prawdziwą zimową temperaturą, która zmroziła nieprzyjemną ciapę za oknem.
Pozostając w temacie bożonarodzeniowych przygotowań nadmienię, że zainspirowana fotografiami i przepisami z moich wypieków zrobiłam swój pierwszy ekstrakt pomarańczowy i waniliowy. Jestem ciekawa efektów ich użycia podczas pieczenia świątecznych pyszności. Na razie stoją w kuchni na chlebaku, a ja po prostu cieszę oczy tym widokiem i nie potrafię ich jeszcze schować do szafki.

Kilka miesięcy temu nauczyłam się zdobienia za pomocą techniki decoupagu. Planuję ozdobić przy jej pomocy choć kilka bombek, okaże się jakie będą efekty. Ostatnie, niedokończone jeszcze dzieło to słoik - na jeszcze nie wiem co - do kuchni. Gdy zobaczyłam po raz pierwszy te serwetki z muffinkami, wiedziałam, że muszę je mieć i zrobię z nich jakiś uroczy drobiazg.



środa, 7 listopada 2012

Herbaciane nawyki

Każdy ma swoje ulubione nawyki towarzyszące czytaniu. Dla mnie ważne jest, by wtedy było mi ciepło czyli albo odpowiednie ubrania albo kocyk w razie potrzeby. Lubię do tego popijać gorącą herbatę, czasem kawę, ale dzisiaj chcę skoncentrować się tej pierwszej. Szczególnie o tej porze roku, gdy za oknem  panuje (wprost panoszy się) jesień, już nie  złota, ale ta wietrzna i deszczowa, kubek bądź filiżanka tego rozgrzewającego napoju działa wprost zbawiennie i stanowi mój podstawowy niezbędnik, gdy przygotowuję się do lektury. Istotna jest oczywiście kwestia naczynia. Owszem lubię filiżanki, ale jak dla mnie ich wielkim minusem jest niedostateczna wielkość, dlatego rzadziej pijam w nich herbatę, częściej kawę. Przyznam, bez bicia, że herbatę spożywam w większych ilościach, dlatego preferuję szklanki i kubki, oczywiście przy doborze istotna jest kwesia estetyczna. Jeden z moich ulubionych kubków to ten bladoróżowy ze zdjęcia. Odpowiada mi w nim i rozmiar i odcień. Co by nie było monotonnie pijam brązowy napój w różnych postaciach. Lubię i sypaną i w torebkach, ale jedynie czarną, najlepiej niezrównaną Earl Grey, absolutnie nie czerwoną, zieloną czy owocową. Oczywiście nie wystarczy mi sama herbata, woda i cukier. Moje ukochane kombinacje to:
- herbata z cytryną i cukrem/miodem ( szczególnie miód polecam jesienią i zimą, mój ulubiony od lat to gryczany, wspaniale rozgrzewa, gdy za oknem chłodny deszcz czy śnieg),
- herbata z sokiem malinowym ( najlepsza jest z sokiem własnej roboty, co przyznam nie jest trudne, bo udało i mi się zrobić własny), zapach jest kuszący i kojarzy mi się z latem, a już samo wąchanie tej kombinacji rozgrzewa mnie w zimniejszych miesiącach roku,
- poznana tego lata na Mazurach herbata żeglarska czyli z sokiem malinowym, goździkami i słusznej wielkości plastrem pomarańczy, ten owoc nadaje jej niesamowitej świeżości, pijam ją od niedawna, ale receptura na stałe trafiła do mojego menu,
- najnowszy przepis to herbata zimowa, parzona z odrobiną startego na tarce świeżego imbiru, miodem i plastrem pomarańczy; dodatek imbiru porządnie ogrzewa.
 
 
Kto nie próbował tych rodzajów napoju, polecam, szczególnie tą porą roku. Piszę ten post rozkoszując się herbatą z miodem i cytryną. Mniamu mniam... Sfotografowane dzisiaj książki i jeszcze "Twierdza szyfrów" oraz "Pensjonat Sosnówka" (ddane już do biblioteki) to mój wyrzut sumienia, bo wszystkie są przeczytane, a żadnej nie zrecenzowałam. Rumienię się ze wstydu... Wracając do tematu głównego, jestem ciekawa Waszych ulubionych rodzajów herbat, a może znacie jakąś inną recepturę, to chętnie przetestuję.
 

środa, 17 października 2012

Nigellowo

Patrząc po blogu niewiele ostatnio czytam. A to nieprawda. Pochłaniam mnóstwo książek. Ogrom po prostu. Tym bardziej biorąc pod uwagę fakt, że nie mam za wiele czasu. W pracy ostatnio same popołudniowe zmiany, które mnie kompletnie rozstrajają i wybijają z rytmu, ale na książki udaje mi się wygospodarować chwilę. Niemało udaje mi się czytać jadąc MPKiem do i z pracy. Tylko z recenzjami jakoś mi nie po drodze.
Nie wiem jak Wy, ale ja bardzo lubię książki kucharskie. Idealne tytuły tego typu powinny mieć zdjęcia do każdego przepisu, do tego powinny to być dobre jakościowo i przyciągające wzrok fotografie. Moje ostatnie nabytki to Kuchnia i Nigella ekspresowo Nigelli Lawson. Z czystym sumieniem mogę je polecić. Oba tytuły są świetnie wydane. Kartki są nie tylko sklejone, ale i zszyte, co cenię, bo zwiększa to trwałość wydania. Każdy przepis jest okraszony całostronicową  fotografią, ale i kilkoma słowami od autorki nt. danego dania, ciekawostkami związanymi z jego wykonaniem bądź powstaniem. Testowałam już parę dań i byłam zadowolona. Od książki odstrasza cena, ale warto wydać więcej, jeśli ktoś lubi książki kucharskie. Te można czytać do poduszki, przynajmniej ja tak czynię :) Ale z pustym żołądkiem nie polecam.
Lubicie kupować czy przeglądać książki kucharskie? Co Waszym zdaniej jest niezbędne w tego typu książkach?
Na rynku mamy ogromny wybór wśród tego typu tomów, wydawnictwa nas nimi zasypują, ale warto przesiewać je przez porządne sito, bo można kupić niewypał. Po co np. książka z niebywale drogimi bądź trudno dostępnymi składnikami, niestarannie wydana lub z nieprzetestowanymi przepisami.

piątek, 24 sierpnia 2012

Zapach lata zamknęłam na zimowe dni

Po raz pierwszy w życiu udało mi się od początku do końca samodzielnie zrobić dżem :)  Często pomagałam mamie w robieniu przetworów, ale tym razem konfitura jest mojego autorstwa. Wybrałam dżem śliwkowo-kakaowy. Poszperałam w sieci i skompilowałam kilka receptur w jedną następującą:

4,5 kg śliwek węgierek
niecały kilogram cukru
2 cukry waniliowe
150 g kakao.

Dżem wyszedł naprawdę warty zachodu. Aromat i smak powstały z połączenia śliwek z kakao jest niezwykły i wyjątkowy. Spałaszowałam dzisiaj kanapkę z tym dżemem i białym serem. Byłam zachwycona. Chyba polubię robienie przetworów :)
Roznoszący sie po kuchni zapach pyrkających na ogniu śliwek jest kuszący, a sama procedura wyrobu dżemu ma w sobie pewną magię, która mnie uwiodła.

czwartek, 26 lipca 2012

Moja nowa pasja

Zawsze zachwycałam się tymi dziełami na fotografiach w sieci, ale myślałam, że robienie ich nie dla mnie, bo to trudne, czasochłonne, wymaga cierpliwości i nakładów finansowych. Niedawno podczas wizyty u przyjaciół miałam przyspieszony kurs decoupagu. Co istotne bez używania drogich farb i lakierów specjalnie do tego przeznaczonych, ale tańszym, domowym i równie skutecznym sposobem. Od tego czasu powolutku się rozkręcam i ozdabiam słoiki oraz butelki po winie. Odstresowuje mnie to i sprawia przyjemność, dodatkowo mam zgrabny przedmiot w domu. Same plusiki. Zdecydowanie polecam :)
Czyż nie są urocze? Kocham takie kobiece bibeloty. Dzięki pięknym przedmiotom dom staje się przytulny i ciepły.

czwartek, 28 czerwca 2012

Wracam z koszykiem rozmaitości, bo niemało czytałam, choć czasu niewiele miałam :)

Niewiele mnie widać i słychać ostatnio na blogach, w tym na własnym. Zbyt wiele pracy, zbyt wiele zmęczenia, za mało czasu, ale mimo tego ksiażek przeczytałam niemało. Po prostu nie udało mi się ich zrecenzować. Teraz nadrabiam zaległości. Wyjątkowo w jednym poście pojawią się recenzje aż sześciu (!!!) książek :) Kolejność recenzji będzie zgodna z chronologią czytania.
Pierwszym tytułem jest bardzo udana powieść Ewy Stec Polowanie na Perpetuę.  To po Klubie matek swatek moja druga lektura z dorobku pani Stec. Pierwszą wspominam bardzo pozytywnie, druga okazała się tak samo dobra, zabawna i sympatyczna. Autorka potrafi niezmiennie poprawiać humor wykreowaną przez siebie akcją i stworzonymi bohaterami. Polowanie na Perpetuę to niebywale zabawna komedia omyłek. Przez głupi zbieg okoliczności żona myślała, że mąż ją zdradza, a brak rozmów tylko rozdmuchał tę sytuację do granic niemożliwości, ale na koniec prawda na szczęście wyszła na jaw. Świetnie i szybko się czyta, dobrze wspominam.
 

Kolejną lekturą był Puszczyk Jana Grzegorczyka. Początkowo zaintrygowała mnie okładka, świetna czcionka i ciekawe zamglone zdjęcie, które przyciąga wzrok. Dlatego kupiłam tę książkę. To świetny kryminał. Naprawdę dobrze napisany, intryga wciąga. Oryginalny jest też bohater, który przeprowadza się na wieś. W większości książek to kobieta wyjeżdża na wieś, a tu niespodzianka, bo czyni to mężczyzna. Podobał mi się wątek religijny. Główny bohater czyli Stanisław Madej co niedziela czyta w kościele fragmenty Pisma Świętego i co niedzielę chodzi do kościoła, o czym nieraz wspomina. Doceniam ten brak skrępowania w pisaniu o własnej religiności, tym bardziej, że dzisiaj ten temat nie jest modny, a wręcz przeciwnie. Planuję poznać inne książki pana Grzegorczyka, gdyż literatura w jego wydaniu jest dobrze napisana i przyjemnie się ją czyta.
Królową słodyczy Sarah Addison Allen wypatrzyłam na przecenie w pewnej księgarni. To akurat nie był zbyt celny wybór. Spodziewałam się czegoś bardziej ciekawego. Główna bohaterka Josey, zakompleksiona, bogata dziedziczka, nie potrafiła wzbudzić mojej sympatii. Najbardziej słabym i irytująco nierealnym pomysłem był fakt, że w jej szafie zamieszkała znajoma, bez zgody Josey nadmieniam, a główna bohaterka nie potrafiła sie jej pozbyć... Bez komentarza. Dla odmiany spodobał mi się motyw z pojawiającymi się znikąd książkami, które tematycznie zawsze odpowiadają sytuacji życiowej Chloe i starają się swymi tytułami i treścią do czegoś ją skłonić, przekonać. Poza tym nie lubię jednak amerykańskich książek, tym bardziej że w tym wydaniu rzeczywiście było widać minusy amerykańskich wydań...
Na kolejną książkę Olgi Rudnickiej czekałam rok, licząc od wydania fenomenalnych Natalii 5. Ta młodziutka autorka swoim talentem pisarskim podbiła moje czytelnicze serce. Cichy wielbiciel potwierdził moje zdanie o umiejętnościach Rudnickiej. Tym razem tematyka jest zdecydowanie nowatorska, gdyż traktuje o zjawisku nękania. Pisarka niezwykle sprawnie ukazała kolejne etapy prześladowania ofiary i jej coraz gorszy stan psychiczny. Mechanizmy stalkingu zostały perfekcyjnie opisane. Brawurowa, świetnie poprowadzona akcja. Pisałam już o tym przy recenzji Natalii 5, teraz powtórzę raz jeszcze, Olga Rudnicka jest bardzo zdolną młodą pisarką i ciągle się rozwija, co nie każdy autor potrafi. Już nie mogę się doczekać kolejnego dzieła tej wyjątkowo utalentowanej osoby. Z utęsknieniem czekam na kontynuację Natalii 5. Kto jeszcze nie poznał Olgi, proponuję wybranie się do księgarni lub biblioteki.


Zakup Tysiąca dni w Wenecji Marleny de Blasi planowałam od dawna. Wiązałam z tą książką wielkie nadzieje, miałam chyba zbyt duże oczekiwania, które rozwiewały się wraz z rosnącą liczbą przeczytanych stron. Zbyt wiele pozytywnych recenzji się naczytałam, a gdy ma się wygórowane oczekiwania, to ciężko je spełnić. Jednak uważam, że nawet jakbym nie słyszała wcześniej nic o tym tytule, to i tak by mnie zawiódł. Po pierwsze w ogóle nie odpowiada mi wątek miłosny. Lubię książki wyidealizowane, ale nie w ten sposób jak ta. Nie wierzę w takie rzeczy, że dojrzała kobieta zakochuje się w mężczyźnie, spędza z nim bodajże kilka dni w Wenecji, potem on przyjeżdża do niej do Stanów Zjednoczonych na parę dni, po czym decydują się na ślub i wspólne życie w Wenecji. Marlena rzuca wszystko, sprzedaje restaurację, dom, opuszcza dotychczasowe życie i jedzie za Fernandem do Wenecji, po czym prawie na każdym kroku pozwala sobą mu rządzić. Ten związek jest specyficzny, bo niemłoda, niby dojrzała życiowo i psychicznie, kobieta, daje kreować swym życiem mężczyźnie i jeszcze tłumaczy go, bo przecież Fernando całe życie nie mógł podejmować własnych decyzji. Tego już nie rozumiem, prawie ani śladu tu wspólnych decyzji... Wenecja opisana piórem Marleny de Blasi też mnie nie zachwyciła. Warstwa kulinarna była już ciekawsza, ale nie zauroczyła mnie. Książka taka do jednorazowej lektury, bez fajerwerków.

Natomiast Herbaciarnia Madeline Darien Gee zauroczyła mnie. To pełna ciepła i mądra książka. Trzy główne bohaterki czyli Julia, Hannah i Madeline zostają przyjaciółkami. Urocze miasteczko Avalon staje się miejscem, które zaczyna dominować chleb przyjaźni amiszów. Ten przepis można dowolnie modyfikować i tworzyć z niego coraz nowsze receptury. A po upieczeniu 2 torebki zakwasu przekazuje się wraz z instrukcją innym osobom. Tak tworzy się łańcuch, który nie omija nikogo. Magia wspólnego pieczenia łączy ludzi, pokonuje troski, zapach pysznego ciasta poprawia nastrój i zbliża ludzi. Na koniec dzieje się rzecz fenomenalna, bo w potrzebie (gdy pobliskie miasto znacznie ucierpiało w powodzi) cały Avalon skrzykuje się i wspólnie piecze tysiące bochenków chleba, ciast, muffinek itd. oraz zbiera dary dla potrzebujących. Lubię książki pokazujące silną wiarę w dobro ludzi. Herbaciarnię Madeline polecam szczególnie na poprawę humoru. W książce jest oczywiście przepis na zakwas na chleb przyjaźni amiszów, instrukcje obchodzenia się z zakwasem, który m.in. należy codziennie zgniatać, a rozdzielonym dzielić się z innymi, a także kilka przepisów. Mam ochotę spróbować zrobić ten zakwas i poeksperymentować w kuchni. Nieraz zachciało mi się jeść i piec podczas tej lektury.

czwartek, 31 maja 2012

Zapytanie techniczno-informatyczne

Mam ważne pytanie. Mianowicie czy ktoś wie jak wstawić post przy którym nie będzie wyświetlała się data ani dzień tygodnia??? Bo ja w tych kwestiach niestety jestem zieloniutka jak ta wiosenna świeża trawa :) A odpowiedź jest dla mnie bardzo bardzo ważna.

niedziela, 13 maja 2012

Reading is cool

Zaproszona przez Agnesto i ja postanowiłam się wypowiedzieć w popularnej ostatnio zabawie :)



O jakiej porze dnia czytasz najchętniej?
Zdecydowanie w dzień. Preferuję czytanie, gdy jest jasno, bo wtedy wzrok się nie męczy i jakoś tak przyjemniej, bo i umysł jaśniejszy. Poza tym czytam o przeróżnych porach, po prostu gdy mam na to czas.


Jaki rodzaj książek najchętniej czytasz?
Gustuję w powieściach obyczajowych, kryminałach, literaturze kobiecej, czytuję lekkie ale i cięższe książki :) Podoba mi się i klasyka i literatura współczesna. Zależnie od nastroju. Na pewno nie lubię romansów, gdzie króluje jedynie romans, choć dobre książki o miłości lubię. Nie czytuję raczej horrorów, bo potem boję się ciemności i nie tylko. Z fantastyką także jakoś mi nie po drodze, z maleńkimi wyjątkami.


Jaką książkę ostatnio kupiłaś/dostałaś? 
Najnowszy nabytek to ostatnia powieść Olgi Rudnickiej Cichy wielbiciel. Książka grzecznie stoi na półce i cieszy mój wzrok.


 Co czytałaś ostatnio?

Polowanie na Perpetuę Ewy Stec. Wkrótce recenzja :)


Co czytasz obecnie?
Królową słodyczy Sarah Addison Allen.


 Używasz zakładek czy zaginasz ośle rogi?
Oczywiście korzystam z zakładek. Przykładam dużą wagę do estetyki czytania. Kolekcjonuję wyjątkowe zakładki. Lubię dobierać zakładki do danej książki. Czasami w drodze do pracy czy w podróży korzystam z biletów, wejściówek, kartek.


 E-book czy audiobook?
Ani jedno ani drugie. Jestem tradycjonalistką i czytam jedynie papierowe książki. Czytanie to rytuał. Ważny jest dotyk książki, wygląd okładki, zapach papieru, szelest kartek i ten wyjątkowy dreszczyk, gdy zakupi się nowy tytuł. To kwintesencja książki. 


Jaka jest Twoja ulubiona książka z dzieciństwa?
Trudno wybrać jedną. Mogę wymienić niezrównaną Anię z Zielonego Wzgórza Lucy Maud Montgomerry oraz Małą księżniczkę i Tajemniczy ogród Frances Hodgson Burnett.


Którą z postaci literackich cenisz najbardziej?
Anię Shirley za wyobraźnię i urok, Scarlett z Przeminęło z wiatrem za siłę i odwagę, Robinsona Cruzoe za umiejętność przeżycia na bezludnej wyspie, Judytę z Nigdy w życiu za to że niezmiennie mnie rozśmiesza, Herkulesa Poirota za wybitną inteligencję i umiejętność dedukcji, pannę Marple za to że jest taka zwykła a potrafi rozwikływać niezwykłe zagadki.

czwartek, 26 kwietnia 2012

Michalina Olszańska, Dziecko gwiazd Atlantyda

Widzicie ten uroczy przedmiot w motyle? To pokrowiec na książki autorstwa Sabinki. Dzięki niemu mogę już swobodnie, bez wyrzutów sumienia i zaginania okładek nosić książki w torebce, zabierać w podróż, na wakacje, dokądkolwiek mi się zamarzy. A tom nie będzie zniszczony, bo chroni go gruba warstwa materiału. Sabinka miała genialnie praktyczny i urzekający piękny pomysł na gadżet, który jest niezbędnikiem każdego nałogowego czytelnika. Używam go od niedawna, ale już nie wyobrażam sobie bez niego życia. Zdecydowanie polecam wszystkim. 
Pierwszą książką noszoną w moim pokrowcu było Dziecko gwiazd Atlantyda.Któż nie słyszał o legendarnej, a nieistniejącej obecnie, Atlantydzie? Michalina Olszańska ubrała tę historię w słowa i przedstawiła własną, arcydokładną i ciekawą wizję Atlantydy na chwilę przed jej zniknięciem z powierzchni ziemi. Jestem pod ogromnym wrażeniem wybitnego talentu pisarki. Cały czas wprost nie mogę uwierzyć, że tak monumentalne i wybitne dzieło stworzyła ledwie piętnastoletnia dziewczyna. Olszańska ma fenomenalną i unikatową wprost umiejętność władania słowem. Mistrzowsko buduje zdania, opisy, dialogi. Perfekcyjnie prowadzi akcję i dozuje napięcie. Pisarka ma niesamowitą wyobraźnię. Olszańska nie pisze, że na przykład pada deszcz, ale:
" Nagle Mihna poczuła na czole zimną kroplę deszczu, która spłynęła wolno po jej twarzy jak łza, by zatrzymać się na ramieniu i tam pozostać... Następna spadła na dłoń księżniczki, mieniąc się na niej jak najpiękniejszy kryształ. Do czasu, gdy trzecia kropla rozbiła ją i rozproszyła na wszystkie strony. Z czasem kropel zrobiło się więcej, jedna po drugiej obmywały to policzek Mihny, to jej szyję, spadając coraz częściej i częściej, aż w końcu wielka ołowiana chmura nie wytrzymała pod ciężarem deszczu i pękła, wylewając na świat imponującą ścianę wody, która niczym inwazja niebiańskich łez dotarła na ziemię, zamieniając ją w jedną wielką, płynącą rzekę."
Michalina Olszańska posiada zdolności literackie, jaki mógłby jej pozazdrościć niejeden starszy od niej pisarz. Takich talentów wiele się nie rodzi. Takie książki warto kupować, warto czytać. Takie dzieło pozwala delektować się pięknym językiem. Taka książka pozostanie w Was długi, szybko o niej nie zapomnicie. 
Główna bohaterka, księżniczka Mihna, otrzymuje od losu ważną misję ratowania swego państwa. Poznajemy ją jako szczęśliwą córkę króla miło spędzającą czas i zachwycającą się Atlantydą, potem okazuje się, że nieszczęśliwie ginie król i następca tronu, a nowym władcą zostaje kompletnie do tego nieprzygotowany nastolatek. Od tego momentu państwo nieuchronnie zaczyna zbliżać się do przepaści, już nic nie jest takie jak dawniej. Co istotne to książka promuje wartości takie jak patriotyzm, miłość, wierność, uczciwość. Zdecydowanie powinna być bardziej popularna niż modne ostatnio książki o wampirach i innych tworach. Tutaj także jest niemało fantastyki, ale niebanalnej, oryginalnej, wartej poznania. Jestem książką ZACHWYCONA i URZECZONA stylem autorki.
 

wtorek, 17 kwietnia 2012

Wiosenne porządki rozpoczynam

Z racji wiosennych porządków chętnie wymienię kilka tomów na inne książki. Ewentualnie tanio sprzedam ( cena do uzgodnienia).  Zainteresowane osoby proszę o kontakt @ na adres aneta.olch@gmail.com

Do zaoferowania mam poniższe tytuły:
1) Joanne Harris, Dżentelmeni i gracze
2) Fannie Flagg, Smażone zielone pomidory
3) Małgorzata Kalicińska, Dom nad rozlewiskiem
4) Mark Mills, Amagansett
5) Natalia Rogińska, Alicja
6) Izabela Szolc, Strzeż się psa
7) Jeffery Deaver i inni, Miedziana bransoleta
8) Eric Emmanuel-Schmitt, Tektonika uczuć zarezerwowana
9) Michael Marschall Smith, Za drzwiami
10) Nicholas Sparks, Pamiętnik zarezerwowana

Książki są w bardzo dobrym stanie, raz przeczytane.


czwartek, 12 kwietnia 2012

30 dni z książkami w jednym dniu

Zapoczątkowana przez Prowicjonalną nauczycielkę zabawa przypadła mi do gustu, ale śladem Książkowca wybieram skumulowanie jej w jednym poście. Trzy cztery start :)
 

Dzień 1 - Twoja ulubiona książka - jest ich niemało, ale napiszę te do których lubię wracać czyli Miasto śniących książek Waltera Moersa, Tajemnicza wyspa Juliusza Verne'a, Przypadki Robinsona Cruzoe Daniela Defoe, Ania z Zielonego wzgórza Lucy Maud Montgomerry.
Dzień 2 - Książka, którą lubisz najmniej - Ferdydurke Witolda Gombrowicza i Szewcy Witkacego, osoby lubiące tych pisarzy będą pewnie zbulwersowane, ale nienawidzę tych książek. Odczuwałam ból wprost fizyczny podczas lektury, przeczytałam je jedynie dlatego iż była omawiana na lekcjach języka polskiego.
Dzień 3 - Książka, która Cię kompletnie zaskoczyła - Gra w klasy Cortazara zaskoczyła mnie fabyłą i formą, negatywnie zaskoczyła do tego stopnia, że po kilkunastu stronach nie byłam w stanie jej czytać, a myślałam, że będę zadowolona z lektury. Ponadto Pachnidło Patricka Suskinda niekwestionowanym mistrzostwem operowania słowem przy opisywaniu zapachów i tworzeniu opisów.
Dzień 4 - Książka, która przypomina Ci o domu - wiele książek mi o tym przypomina.
Dzień 5 - Książka non-ficiton, której czytanie sprawiło Ci niekłamaną przyjemność - preferuję powieści, więc nie mam zbyt wielu tytułów poznanych wśród tej grupy utworów.
Dzień 6 - Książka, przy której płaczesz - nierzadko zdarza mi się wzruszyć podczas lektury, ale jednego tytułu nie jestem w stanie wskazać, bo przy wielu tak mam i już.
Dzień 7 - Książka, przez którą trudno przebrnąć - Ferdydurke i Szewcy.
Dzień 8 - Mało znana książka, która nie jest bestsellerem, a powinna nim być - Babska misja Małgorzaty Kursy i Natalii 5  Olgi Rudnickiej.
Dzień 9 - Książka wielokrotnie przez Ciebie czytana - Ania z Zielonego wzgórza Lucy Maud Montgomerry, Miasto śniących książek Waltera Moersa, Książka poniekąd kucharska Joanny Chmielewskiej, seria o Judycie Katarzyny Grocholi.
Dzień 10 - Pierwsza książka przeczytana przez Ciebie - nie pamiętam, ale pierwsze moje własnej, a nie szkolne odkrycia literackie to Lucy Maud Montgomerry. Pamietam z jakimi emocjami zaczytywałam się w jej dziełach wypożyczonych ze szkolnej biblioteki.
Dzień 11 - Książka, dzięki której zaraziłeś się czytaniem - rodzice czytali mi m.in. Biblię w obrazkach dla najmłodszych, od dziecka dostawałam wyjatkowe książki.
Dzień 12 - Książka, która tak wycieńczyła Cię emocjonalnie, że musiałaś przerwać jej czytanie lub odłożyć na jakiś czas - bardzo trudno czytało mi się książki o tematyce łagrowo-obozowej, to były trudne lektury, ale uważam iż każdy Polak powinien je znać.
Dzień 13 - Najukochańsza książka z dzieciństwa - Ania z Zielonego wzgórza Lucy Maud Mongomerry, Tajemniczy ogród, Mała księżniczka, Mały lord Frances Hodgson Burnett oraz  Bajki z całego świata wybane przez Vierę Janusovą.
Dzień 14 - Książka, która powinna się znaleźć na obowiązkowej liście lektur w szkole średniejMiasto śniących książek Waltera Moersa, bo uczy miłości do książek.
Dzień 15 - Ulubiona książka traktująca o obcych kulturach - chyba nie mam takich, żaden tytuł nie pretenduje do ulubionego.
Dzień 16 - Ulubiona książka, którą sfilmowano - Nigdy w życiu Katarzyny Grocholi, książka niezmiennie mnie rozśmiesza i poprawia mi humor, a ekranizacja z Danutą Stenką w roli głównej jest sympatyczna i dobrze się ogląda. Moim zdaniem to jedna z nalepszych ekranizacji literackich.
Dzień 17 - Książka, którą sfilmowano i zrobiono to źle - zacznę od tego, że ogromna większość ekranizacji jest słaba i gorsza od książki, ale prym wiedzie Stara baśń Józefa Ignacego Kraszewskiego, która książkowo jest bardzo dobra, ale filmowo prezentuje słabiutki poziom.
Dzień 18 - Twoja ukochana książka, która już nie można kupić - chyba nie ma takiej książki z tych, które znam, ale poluję obecnie na Malwinę czyli domyślność serca Marii Wirtemberskiej, która od dawna nie miała wznowień, a szkoda bo to bardzo dobra lektura. Była bestsellerem w oświeceniu, potem niestety zapomniana.
Dzień 19 - Książka, dzięki której zmieniłaś zdanie na jakiś temat - Zmierzch że warto jednak wyrobić
sobie własne zdanie i przeczytać książkę odradzaną przez innych, bo mimo że widzę negatywy i czytałam ją krytycznie, to książka wciągnęła mnie całkowicie swój świat, ale przyznam, że mojej córce odradzałabym lekturę dopoki nie skończy osiemnastu lat. Arcydzieło to nie jest, ale Stephanie Meyer potrafi pisać interesująco. Nadmieniam iż fanką książek o wampirach nie jestem i nie będę.
 Dzień 20 - Książka, którą byś poleciła osobie o wąskich horyzontach myślowych - Rok 1984 George'a Orwella.
Dzień 21 - Książka, która przyniosła ci wielką przyjemność, ale wstydzisz się przyznać, że ją czytałaś - nie wstydzę się przyznawać do przeczytanych lektur. Każdy przecież ma swój gust i to co innym może się nei podobać, mi się dobrze czyta.
Dzień 22 - Ulubiona seria wydawnicza - nie mam takiej.
Dzień 23 - Ulubiony romans - Wichrowe wzgórza Emily Bronte, polecam każdemu, kto jeszcze nie zna.
Dzień 24 - Książka, która okazała się jednym wielkim oszustwem - nic nie przychodzi mi do głowy w tym momencie.
Dzień 25 - Ulubiona autobiografia/biografia - nie mam ulubionej, ale cenię Autobiografię Agathy Christie, ten gruby tom jest pełen ciekawych zapisków wybitnej autorki kryminałów.
Dzień 26 - Książka, którą chciałabyś przeczytać, a jeszcze nie jest napisana - chciałabym przeczytać inne książki Larssona, ale nie przeczytam, bo autor genialnej trylogii nie żyje. Czekam na kontynuację Natalii 5 Olgi Rudnickiej.
Dzień 27 - Książka, którą byś napisała, gdybyś umiała - może kiedyś coś napiszę, więc na razie tutaj zostaje luka :)
Dzień 28 - Książka, której przeczytania bardzo żałujesz - niewarto ich wspominać, bo i tytuły szybko umykają z pamięci.
Dzień 29 - Autor, którego omijasz - Paulo Coelho który jest zdecydowanie przereklamowany, a jego książek nie warto czytać, Eduardo Mendoza nawet nie czytam recenzji jego powieści, bo jako osobę wrażliwą na estetykę okładek nie mogę patrzeć na wydania jego książek, które mnie odstręczają, Jodi Picoult której nie lubię z uwagi na relatywizm jej książek.
Dzień 30 - Autor, którego wszystkie książki czytasz - kiedyś to była Lucy Maud Montgomerry, teraz Walter Moers, Artur Conan Doyle, Agatha Christie, Kate Morton ( tej australijki została mi tylko jedna książka do kupienia i przeczytania). Z polskich autorów to młodziutka i utalentowana Olga Rudnicka.

czwartek, 5 kwietnia 2012

Wielkanoc

Wszystkim blogerkom i blogerom życzę błogosławionych i duchowo przeżytych Świąt Wielkanocnych, oby mijały w rodzinnej, spokojnej atmosferze :)



poniedziałek, 2 kwietnia 2012

Kate Morton, Zapomniany ogród

Dzisiaj skończyłam lekturę Zapomnianego ogrodu i cieszę się, że Kate Morton trzyma wysoki poziom, który tak mnie zachwycił podczas zagłębiania się w świat Milczącego zamku (recenzja z września). Szczerze mogę napisać, że takich autorek jest jedna na tysiąc, albo jedna na kilka tysięcy. Kobieta ma naprawdę wielki talent. Jest wirtuozem opisu, co bardzo cenię w literaturze. Czytanie jest ogromną przyjemnością w przypadku dzieł tej pisarki. Z jednej strony czyta się powoli, by delektować się słowem, z drugiej chce się coraz szybciej przekręcać kartki, by dowiedzieć się, co zdarzy się dalej. Książka idealna dla osób, które lubią przenosić się w świat ogromnych zamków, rodzinnych tajemnic sprzed lat i atmosfery przeszłości.
Na okładce książki są słowa "Romantyczny thriller z elementami powieści gotyckiej. Wielki bestseller autorki Milczącego zamku. Porzucone dziecko... Sekretny ogród... Kobiety, które połączył pakt milczenia... I tajemnica rodzinna skrywana przez prawie sto lat..." Nie jest to tylko reklama, tylko bardzo ogólne streszczenie. A zapewniam, że historia porzuconego dziecka została napisana wielce interesująco. Sekretny ogród czaruje swym pięknem niejedną osobę, tajemnica jest trudna do rozwikłania, a napięcie jest dozowane w idealnych wprost proporcjach. Historia jest ukazana na trzech płaszczyznach czasowych, pierwsza to początek XX wieku i perypetie rodziny Mountrachetów, druga to lata siedemdziesiąte XX wieku, kiedy to australijka Nell wyjeżdża do Anglii, by śledzić swe korzenie i trzecia, rok 2005, to losy jej wnuczki, Cassandry, która po śmierci babci wyjeżdża po jej śladach, by rozwikłać do końca tajemnicę, którą próbowała odkryć jej babcia. Kate Morton z mistrzowską precyzją, urokiem i talentem potrafi opisywać świat, jej książki nie pozwalają o sobie zapomnieć. Polecam mieć własny egzemplarz, by móc do niego wracać, bo gwarantuję, że do ponownej lektury będziecie chcieli wrócić. Kate Morton pisze dzieła, które nie są jednorazowymi lekturami, ale które pozostają w pamięci i zachęcają do powrotu. Z czystym sumieniem mogę napisać, że jest jedną z moich ulubionych pisarek.
 

piątek, 30 marca 2012

Janusz Majewski, Siedlisko

Siedlisko zachwyca już samym swym wyglądem, szczególnie takich wzrokowców jak ja :) Okładka jest wyjątkowa. Podoba mi się nietypowe i płynne połączenie zdjecia i grafiki/obrazu. Chmury są bardzo pozytywne i sam wygląd książki nastraja optymistycznie. Czcionka jaką jest zapisany tytuł jest jak kropka nad i oraz doskonale komponuje się z całością. Miłym dodatkiem są urocze rysunki przed i po zakończeniu każdego rozdziału. Od dziecka mam slabość do rysunków w książkach. Ponadto wewnętrzne strony okładki są nie białe, a zielone, tytuł także jest oryginalnie wyeksponowany w tym kolorze. Część wizualna książki jest na 6+. Na szczęście treść także jest bardzo dobra. Czytałam kilka książek z podobnymi motywami, gdzie bohaterka przenosi się na wieś i tam zakłada pensjonat, ale Siedlisko zdecydowanie zaliczam do najbardziej udanych. Tak się złożyło, że książka była czytana w ratach m.in. w drodze do i z pracy. Gdybym ją przeczytała za jednym zamachem, to na pewno jeszcze bardziej przypadłaby mi du gustu. Co mnie urzekło, to opisy. A dobre opisy bardzo cenię w literaturze. Akcja wciąga, postacie są ciekawie przedstawione, książkę czyta się przyjemnie. Powieść jest pełna ciepła, rodzinna, pozytywna, a takie właśnie lubię. Zresztą jak może nie być ciekawie poczytać o losach pary, któa dziedziczy dom po ciotce na Mazurach, wyjeżdża i postanawia tam się osiedlić, z czasem założyć pensjonat. Perypetie rodzinne są takie niby codzienne, ale ciekawie i dobrze przedstawione. Bohaterowie naturalnie wchłaniają się w nowe środowisko z pożytkiem dla jednych i drugich i tak życie płynie.
Dziękuję wydawnictwu Marginesy za możliwość przeczytania tej książki.


Z racji zwolnienia lekarskiego z powodu przeziębienia i wykorzystując możliwość posiedzenia pod ciepłą kołderką, zamierzam nadrobić zaległości czytelnicze. Popijając na przemian herbatkę z miodem, cytryną i sokiem malinowych, faszerując się tranem, witaminą C, cholinexem i syropem z kaliny oraz korzystając z chusteczek higienicznych biorę się za lekturę. Na pierwszy ogień pójdzie zakupiona wczoraj książka Kate Morton Zapomniany ogród.
 

wtorek, 20 marca 2012

Pierwsze urodziny bloga

Pierwsza rocznica blogowania mignęła mi jakby niepostrzeżenie... Wśród nawału pracy i codzienności prawie ją przeoczyłam, dlatego wpis jest lekko spóźniony. Pierwszy post pojawił się 13 marca ubiegłego roku. Od dziecka lubiłam czytać, z biegiem lat nic się nie zmieniło i wśród moich zainteresowań czytanie nadal zajmuje honorowe miejsce. Odkrycie blogosfery ponad dwanaście miesięcy temu było fascynującym i cennym wydarzeniem. Dzięki prowadzeniu własnego bloga i czytaniu Waszych odkryłam i nadal wynajduję warte uwagi tytuły, mam możliwość porównania recenzji i wyrobienia własnego zdania nt. danej książki i przyjemność dyskutowania o czytaniu. Teraz zanim kupię dany tytuł, najpierw zawsze sprawdzam kilka recenzji na blogach, aby wyrobić sobie własne zdanie. Czasem nawet negatywna recenzja zachęca mnie do zakupu, bo to co innej osobie przeszkadza, ja mogę lubić.
 

Fenomen czytania jest niesamowity. Lubię oglądać filmy i często to czynię, ale z obcowaniem z książkami jest inaczej, lepiej. Czytanie wymaga od nas większej koncentracji i uwagi, wysiłku wyobraźni. Podczas gdy podczas oglądania filmu mamy prawie wszystko podane na tacy, niczego nie musimy sobie wizualizować. Gdy zagłębiamy się w treść powieści, to wyobrażamy sobie miejsca, ludzi i sytuacje o których czytamy. Te wyobrażenia nie są identyczne w przypadku każdego czytelnika i to jest fascynujące. Książki przenoszą nas w inne miejsca, światy, bez absolutnie żadnych ograniczeń czasowych. Nieważne jak ciężki dzień mamy za sobą, jak bardzo jesteśmy zmęczeni i zestresowani, jak mamy dosyć codzienności i jej problemów czy ograniczeń. Gdy otwieramy książki i zagłębiamy się w jej stronice wszystko się zmienia, zapominamy o wszystkim co złe. Dzięki czytaniu lepiej mi się żyje, pomaga mi to w różnych trudniejszych chwilach i umila przyjemne momenty.

 

Ważny jest dla mnie sam fizyczny wymiar kontaktu z zapisanymi stronicami, dotyk papieru, jego szelest, zapach książki. Dlatego żadne e-booki i audiobooki mnie nie zadowalają i niezmiennie wybieram tradycyjną, jak dla mnie jedyną prawdziwą, formę książki. Druk jest jednym z najważniejszych dokonań ludzkości.


To pokrzepiające że istnieje takie miejsce jak książkowa blogosfera i miło mi że mam zaszczyt i przyjemność być jej członkiem. Ponad rok temu nie miałam pojęciu o istnieniu takiego miejsca, a tu już tyle czasu udaje mi się prowadzić bloga. Nie wiedziałam czy temu podołam, miałam pewne obawy, ale udało się i jestem z tego dumna. Fioletowa biblioteka Anety jest moją radością, daje mi mnóstwo satysfakcji.

Chciałabym podziękować za Waszą obecność na moim blogu, za cenne uwagi i ciekawe dyskusje oraz za możliwość podpatrywania Waszych dokonań i czytania Waszych recenzji, to niebywała przyjemność.

*Pierwsze zdjęcie pobrane jest z Internetu, ostatnia fotografia jest mojego autorstwa.

środa, 14 marca 2012

Joanna Żebrowska, Shit! Rok w brukowcu

Interesuje mnie praca dziennikarzy, swego czasu bardzo chciałam wykonywać ten zawód. Z tego powodu gdy otrzymałam możliwość zrecenzowania tego tytułu, skwapliwie z tej szansy skorzystałam. Okładka jest idealnia dobrana do tytułu i tematyki książki. Ta czarna czcionka na żółtym tle kojarzy się z wycinkami z gazet i oddaje klimat książki. "Shit! Rok w brukowcu" przeczytałam prawie miesiąc temu, ale z racji natłoku zajęć dopiero dzisiaj pojawia się post traktujący o tym tytule. Główna bohaterka Edyta to absolwentka dziennikarstwa, której marzy się praca w poważnym piśmie. Jak to w życiu bywa nadchodzi moment, że klapki z oczu spadają i należy brać pracę jaka jest, a nie tylko marzyć o zajęciu chwilowo niewykonalnym. W rezultacie kobieta trafia do brukowca, w którym nie pisze zwykłych artykułów, ale musi wymyślać niestworzone historie, które potem i tak są wypaczane przez naczelnego, w rezultacie czego publikowane są materiały, które nie mają wiele wspólnego z pierwotnym tekstem. Edyta co chwila musi chować swoje ego i poczucie godności, by realizować kolejne szalone pomysły naczelnego. Ponadto nierzadko poświęca ogrom czasu i pracy na teksty, które w ostatniej chwili nie są publikowane i znowu zaczyna się mozolne tworzenie czegoś nowego. Praca w brukowcu to nieustanne poszukiwanie skandali, a w rzeczywistości ich kreowanie, co niebywale męczy i irytuje główną bohaterkę. Jak wskazuje opis z tyłu okładki książka jest satyrą na świat współczesnych tabloidów, moim zdaniem bardzo, bardzo, bardzo udaną i świetnie napisaną satyrą. Książkę bardzo dobrze się czyta i polecam wszystkim, szczególnie osobom, które myślą, że to co czytają w kolorowych pismach to sama prawda. Uważam że Joanna Żebrowska ma duży potencjał i z niecierpliwością czekam na jej kolejny tytuł.
Za możliwość przeczytania książki dziękuję portalowi czytanie nie szkodzi oraz autorce.
 

czwartek, 23 lutego 2012

Dwa w jednym :)

Z racji braku czasu ( z powodu pracy) opóźnił się czas publikacji recenzji, z tegoż powodu w jednym poście pojawią się opinie dotyczące dwóch tytułów.


Irlandzki sweter Nicole Dickinson zachwycił mnie swoją okładką podczas jednej z wizyt w księgarni. Książka kosztuje niemało, bo 40 zł i szczerze powiem, że nie jest warta tych pieniędzy. Nie mówię, że jest całkiem beznadziejna, bo tak nie jest, ale jest najzwyczajniej przeciętna. Zapowiadała się ciekawie, bo reklamowana jako historia kobiety z przeszłością, zawierająca opisy krajobrazów Irlandii oraz tradycję nietypowych swetrów powstających na pewnej wyspie. Z tej mieszanki mogłaby powstać interesująca książka. Mogłaby ale tak się nie stało. Momentami się nudziłam i czytałam ją powoli. Brakowało mi dobrych opisów, były tu za krótkie, zbyt oschłe i nie mogłam wczuć się w klimat Irlandzkiego swetra. Nie polecam, ani też nie zniechęcam jakoś szczególnie do lektury, ale uważam, że książka niczego nie wniosła w moje życie i nie warto było jej czytać. W tym przypadku zawiodłam się na magii okładki, bo wnętrze okazało się dużo bardziej przeciętne niż ten urzekający kadr.

Dom z papieru Carlosa Marii Domingueza jest opowiadaniem, a nie powieścią. Czytałam go przez kilka dni jadąc do oraz z pracy, bo w domu nie miałam czasu. Podoba mi się ten portret mężczyzny ułożony z poukładanych w odpowiedni sposób książek. Zaintrygował mnie, wnętrze okazało się ciekawe i warte bliższego poznania. Poznajemy tu historie ludzi kochających książki, wielbiących je ponad wszystko, do tego stopnia, że ich życie zaczyna się komplikować, a czytanie nie jest już tylko przyjemnością, ale staje się udręką. Jeden z bohaterów miał wielce oryginalny sposób katalogowania swego olbrzymiego księgozbioru - mianowicie układał je nie tematycznie ani autorami, ale wpływami, czyli brał pod uwagę to czy dany pisarz lubi innego, jeśli nie, to ich dzieła nie mogły stać obok siebie itd. Tytuł ten to ciekawa perełka dla każdego człowieka, któremu książki są bliskie. Cenna pozycja do prywatnego księgozbioru. Zdecydowanie polecam.

środa, 1 lutego 2012

Udane zakupy sprawiają tyle radości

Planowałam zakup książki Kate Morton, ale w księgarni natrafiłam na sporą przecenę książek o tematyce fotograficznej. To moja druga pasja, więc zdecydowałam się na zakup. Książki są pięknie wydane, posiadają bogatą i ładnie wyeksponowaną galerię zdjęć. Gratka dla osób, których pasją jest robienie zdjęć. Zamierzam się w tym temacie jeszcze wiele nauczyć, długa droga przede mną, ale już się cieszę na lekturę tych książek. Tytuły to:
- Joe Cornish, Charlie Waite, David Ward, Eddie Ephraums, Pracując ze światłem. Warsztaty fotografii krajobrazowej,
- Joe Cornish, Charlie Waite, David Ward, Eddie Ephraums, Szukając własnego stylu. Warsztaty fotografii krajobrazowej,
- Bryan Peterson, Ekspozycja bez tajemnic,
- Christopher Grey, Oświetlenie portretowe w praktyce,
- Kirk Tuck, Lampy błyskowe w praktyce.
Posiadam już jedną książek z tej serii i bardzo ją sobie cenię, gdyż jest pełna cennych wskazówek, profesjonalnych wyjaśnień i jest przystępna dla amatora fotografii.
 

poniedziałek, 30 stycznia 2012

Dlaczego u mnie panuje cisza

A no dlatego iz mam problemy z klawiatura laptopa, co widac na pierwszy rzut oka po braku polskich znakow, czego nie lubie podczas pisania i za co przepraszam. Poza tym wariuja mi klawisze np. wciskajac litere m wzchodzi mi c badz 6 itd itd. Te bledy co chwila sie zmieniaja, co utrudnia, a momentami wrecz uniemozliwia pisanie. Z tego powodu recenzja Irlandzkiego swetra Nicole Dickinson sie opozni. Pytanie czy to wina mej psinki, ktora wypoczywajac w niedozwolonym miejscu powciskala jakies kombinacje klawiszy czy jakis wirus yaatakowal moj system, bo wszystko jakos w zwolnionym tempie mi dziala.


Od kilku dni mroz trzyma nas mocno jak w kleszczach, przez co wychodze z domu tylko wtedy jak musze. Na zewnatrz jest pieknie, ale siarczysta, wprost syberyjska aura skutecznie trzyma mnie w domu. Pozdrawiam Was cieplutko w te mrozne dni.


niedziela, 1 stycznia 2012

Udanego Nowego Roku 2012

Wszystkim blogerkom i blogerom składam serdeczne życzenia wielu pomyślności, dobra, ciepła, miłości, sukcesów i spełnienia marzeń. Oby ten rok 2012 był duuużo lepszy od poprzedniego, a postanowienia oby się ziściły. Życzę satysfakcjonujących i trafionych zakupów książkowych, udanych wrażeń podczas lektury i sukcesywnego powiększania domowego księgozbioru. Wszystkiego najlepszego.
Zdjęcie pobrane ze strony http://www.ogloszeniasylwestrowe.pl/sylwester/sylwester-na-kaszubach-w-hotelu-spa-niedzwiadek/