.

.

sobota, 7 lutego 2015

Sobotnie migawki

 
W tym roku planowałam kalendarz z rodzinnymi zdjęciami, ale tak się układało, że albo czasu brak, albo zapominałam i tak nastał luty, więc tego roku takiego kalendarza nie będzie ( był w ubiegłym). Na kuchennej ścianie zawisł prosty z wyrywanymi kartkami, kojarzący mi się z dzieciństwem. Bardzo mi się podoba. Ma mnóstwo uroku i wreszcie mam czarno na białym wypisany wschody i zachody słońca.
 
 
Za zakup kalendarza zeszytowego zabierałam się jak sójka za morze i tak podczas nieplanowanej wizyty w księgarni, pod koniec stycznia trafiłam na ładnie wydany, kobiecy kalendarz. Pozytywne zaskoczenie, bo kilka dni wcześniej podczas poszukiwań kalendarzy był wybór mocno ograniczony, wiadomo trochę późno na takie zakupy, by móc wybierać przebierać, a jednak się udało. Kalendarz jest ciekawie wydany, bo po lewej stronie ma tygodniowy planer, a po prawej rysunki biało-czarne, same kontury, gotowe do kolorowania - dla dorosłych. Rysunki są w większości kwiatowe, delikatne i w moim stylu. Kilka pokolorowała i zadziwiająco mnie to wyciszyło i uspokoiło :)
 
 
Podczas wczorajszej wizyty w księgarni, by odebrać zamówione Do trzech razy Natalie, ostatni tom historii o zwariowanych perypetiach sióstr Sucharskich, chciałam wybrać sobie coś jeszcze i tu zonk, bo mimo czytania tylu recenzji blogowych, miałam kompletny mętlik i nie potrafiłam sobie przypomnieć żadnego tytułu. Muszę notować sobie tytuły, które chcę kupić, bo potem w sklepie nie zawsze jestem w stanie sobie przypomnieć autora i tytuł. Ostatecznie wybrałam Jak znaleźć przepis na szczęście, mam nadzieję, że nie trafiłam kula w płot. Każdy kto zna Natalii 5 i Drugi przekręt Natalii, ten wie jak cieszę się na kolejny tom, kto nie zna, nie czytał, zdecydowanie polecam. Wybuchy niekontrolowanego śmiechu gwarantowane, dobra akcja i kryminał także.
 
 
Jak większość czekam cierpliwie na wiosnę. Cierpliwie i spokojnie, starając się skoncentrować na teraźniejszości, bo ten czas już nie wróci. Lubię takie nieśpieszne oczekiwanie. Dobrze mieszkać w Polsce, gdzie mamy cztery tak różne pory roku, mamy możliwość nacieszyć się radościami każdej i docenić jej urok. Przecież gdyby nie było zimy, nie byłoby takiej radości na myśl o wiośnie i lecie :) Za kilka dni, mam nadzieję, zakwitnie mój krokus na kuchennym parapecie.

12 komentarzy:

  1. Zazdroszczę ci okropnie trzeciej części "Natalii" . Dwie pierwsze tak mnie ubawiły, że mam wielką ochotę na więcej:)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Przypadkiem zobaczyłam na jednym z blogów recenzję i jeszcze tego samego dnia zamówiłam ją przez internet. Co jak co, ale jak wydawana jest kolejna część przygód Natalii, to musi szybko stanąć na mojej półce.

      Usuń
  2. A ja jeszcze nie nabyłam sobie kalendarza ...i pewno tak już zostanie.....ten ze zrywanymi kartkami jet fajny i właściwie mogłabym do niego wrócić....
    A ja zaniedbałam swojego amarylisa i nie zakwitnie w tym roku...jestem nie pocieszona....

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Takiego z wyrywanymi kartkami nie miałam od lat :) Pewnie dlatego wydaje mi się taki fajny

      Usuń
  3. Z kalendarzowej kartki ta najważniejsza dla mnie - Ryszarda;) Też tęsknię do wiosny!

    OdpowiedzUsuń
  4. Moja Mama ma od lat taki wyrywany kalendarz, lubię sentencje w nim zawarte... Również wypatruję wiosny i już własną na parapecie hoduję ;-))

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Wiosna na parapecie jest świetną zapowiedzią prawdziwej :)

      Usuń
  5. Mnie jakoś trudno w tym roku napisać, że była zima, bo śnieg był raptem pół dnia... U nas też już chyba pory roku się zacierają.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Rzeczywiście coraz bardziej rozmyte te granice, ale jednak kurtka, czapka, szalik, rękawice i zimowe buty są dowodem na temperaturę za oknem. Zima w tym roku nijaka, najbardziej żal mi tylko dzieci, które nawet nie mogły pojeździć na sankach

      Usuń
  6. ja czekam na moje hiacynty <3

    OdpowiedzUsuń
  7. Bardzo fajnie opisane. Pozdrawiam serdecznie.

    OdpowiedzUsuń