Gdy za oknem pada deszcz, listopad się rozpasał i szaleje jak może ogłaszając wszem i wobec swą moc, to nie pozostaje nam nic innego jak schronić się w ciepłym domu i kombinować jak by tu odstraszyć wszelkie smutki i chandry. Grunt to nie poddać się jesiennej depresji i starać się przyjemnie i pożytecznie spędzić czas. Najprostszym sposobem i jednym z najszybszych jest zjedzenie czegoś pysznego i słodkiego. Gdy w sekretnej szafce, będącej skarbcem na taki moment, zieje pustką, to trzeba przystąpić do działania. Najlepiej szybko i sprawnie. Moją inspiracją były czarne porzeczki, czekały na ten moment od dłuższego czasu, wreszcie spróbowałam wykorzystać je w kuchni.
Ja akurat miałam w lodówce słoik czarnych porzeczek z nalewki, podczas zakupów skoczyłam po biszkopciki i śmietanę. Gorzka czekolada była w tajemnej skrytce. Ot i wszystkie składniki:
biszkopciki
śmietana 30% lub 36%
dowolne owoce z nalewki
gorzka czekolada.
Dalej warstwa porzeczek, bałam się nakładać ich dużo, bo bałam się, że będzie za mocno alkoholowe, a nie chciałam przesadzić. Miało być smacznie przede wszystkim.
Następna warstwa to bita śmietana, najlepsza będzie 36%, ale nie było jej w sklepie, z 30% trochę się namęczyłam z ubijaniem. Ilość cukru pudru dodana do śmietany była śladowa. Deser miał być wytrawny, nie za słodki. Wszystko otuliła kołderka z gorzkiej czekolady. Następnie do lodówki, po kilku godzinach dopiero zostało skonsumowane, ale wyszło pyszne. Zdecydowanie polecam.
Oczywiście nie samymi słodyczami człowiek żyje, zaczytuję się w świeżej dostawie prasy i książkach. Zawsze powtarzałam, że czytam jedną, potem zaczynam kolejną lekturę, ale teraz mam rozpoczęte trzy książki:
- Labirynt Śniących Książek Waltera Moersa,
- Trędowatą Heleny Mniszkówny
- i Jej wszystkie życia Kate Atkinson.
Przyznam, że czytam je na przemian, to dziwne u mnie, bo nigdy nie czytałam kilku książek jednocześnie...
Oczywiście nie samymi słodyczami człowiek żyje, zaczytuję się w świeżej dostawie prasy i książkach. Zawsze powtarzałam, że czytam jedną, potem zaczynam kolejną lekturę, ale teraz mam rozpoczęte trzy książki:
- Labirynt Śniących Książek Waltera Moersa,
- Trędowatą Heleny Mniszkówny
- i Jej wszystkie życia Kate Atkinson.
Przyznam, że czytam je na przemian, to dziwne u mnie, bo nigdy nie czytałam kilku książek jednocześnie...
mmmm... ślinka cieknie od samego patrzenia...
OdpowiedzUsuńbo i smaczne jest :)
UsuńJak mogłaś? Teraz cały dzień będzie za mną chodzić taki deserek. Mniami :) A bardzo podobały mi się Jej wszystkie życia, wyjątkowa książka, taka nieoczywista.
OdpowiedzUsuńFakt książka jest nietypowa i intrygująca
UsuńPomysł świetny... a troszkę procentów przy takiej pogodzie dobrze robi.....
OdpowiedzUsuńLubię takie przepisy, które są smaczne i wykorzystują to co mamy akurat w domu
UsuńPrzepysznie! :) A "Trędowata" jest świetna :)
OdpowiedzUsuńTrędowata jest taka niedzisiejsza w jak najbardziej pozytywnym słowa tego znaczeniu :)
UsuńAleż smakowicie wygląda! Klimaty nalewkowe co prawda aktualnie nie dla mnie - ale za jakiś czas... :)
OdpowiedzUsuńYymmm... Pychotka!! Takiego deseru mi teraz trzeba ;-))
OdpowiedzUsuń