15 sierpnia to święto Wniebowzięcia Najświętszej Marii Panny oraz święto Wojska Polskiego. Dzisiaj w kościołach święcone są zioła i kwiaty. To starty i piękny zwyczaj wart kultywowania. I w kościele na i na mieście widziałam sporo takich bukietów.
Figurę Matki Boskiej dostałam na osiemnaste urodziny. Na co dzień stoi na półce z książkami, a podczas burzy wystawiam ją na parapet...
Ten naturalny i piękny w swej prostocie bukiet to nie moje dzieło, ale bardzo mi się podoba, więc go zasuszę i znajdzie miejsce pewnie w mojej kuchni.
Powyżej obiekt mojego pożądania, ale w rzeczywistości kolor jest taki z odrobiną niebieskiego, czego nie widać, bo fotografowałam w nocy przy sztucznym świetle. Poszukiwałam takiego przedmiotu od dawna, ale a to cena za wysoka albo wygląd czy kolor nie taki. Dzisiaj znalazłam idealny, uroczy wizualnie i przystępny cenowo. Wreszcie mam idealny przybornik kuchenny. Znalazłam go na lubelskim Jarmarku Jagiellońskim i oczywiście od razu po powrocie znalazł swoje stałe miejsce na blacie kuchennym. Na jarmarku tradycyjnie były tłumy ludzi i wielu wystawców, było na co patrzeć. Kupiłam tak dzisiaj kilka świetnych rzeczy, o czym poniżej.
Oczywiście nie mogłam nie uzupełnić zapasu drewnianych łopatek i łych kuchennych niezbędnych podczas gotowania. Prosta sprawa, że wybrałam te pozytywne, uśmiechnięte od ucha do ucha. Na razie wskoczyły do szuflady i czekają na swoją kolej.
Mała rzecz, a cieszy :) Pewien czas temu rozpoczęłam zbieranie magnesów. Ten jest drewniany i przyjechał dla mnie z Litwy. Nie mogłam się powstrzymać przed zakupem. Jest słodki i ma dobry, gruby magnes z tyłu, więc ma dobrą przyczepność i możliwość przytrzymania nie tylko małej kartki.
Na koniec kulinarny smaczek - Żubrowiec czyli wędzony boczek, cebula, czosnek, jabłka śliwki, przyprawy i wódka Żubrówka. W pierwszej chwili myślałam, że to smalec, a smalcu nie lubię jeść na kanapce, tylko używam go do smażenia. Natomiast ten produkt smakuje świetnie, idealnie skomponowane smaki i zapachy perfekcyjnie pasują do chleba. Kto nie próbował, niech żałuje. Mam w planie wyprodukowanie tej pyszności w domu, nie wiem czy mi się uda, ale będę próbowała.
Figurka jest bajeczna! Oj i ja plotłam wianki w ten piękny piątkowy dzień ;-)) Twój bukiet uroczy! Dzbanuszek też bardzo pieknie sie prezentuje w kuchni ;-))
OdpowiedzUsuńMam sentyment do tej figurki, tym bardziej, że otrzymałam ją od bliskiej osoby.
UsuńTeż jestem sentymentalna... i przywiązana do kilku przedmiotów, które otrzymałam od bliskich, zresztą kiedyś pisałam o tym na blogu ;-))
UsuńBardzo ładny bukiet, zasusz go :) a i dzbanuszek niczego sobie.
OdpowiedzUsuńWłaśnie wisi do góry nogami i się suszy :)
UsuńMuszę powiedzieć, że pierwsze słyszę o tym przysmaku...
OdpowiedzUsuńA drewniane łyżki mnie zachwyciły! :)
Pozdrawiam,
Sol
PS. Przepraszam za rzadkie wizyty, ale po urodzeniu dziecka na ogół nie znajduję czasu na nic...
Naprawdę smaczności :) drewniane łychy zawsze kupuję sobie na zapas, by w najmniej spodziewanym momencie mi ich nie zabrakło, a nie są drogie. Po urodzeniu maleństwa wszystko się zmienia. Z autopsji tego nie znam, ale wiadomo że dziecko stawia dotychczasowe życie na głowie i trzeba się na nowo nauczyć godzić wszystko
UsuńMaryjka pełna uroku.
OdpowiedzUsuńGliniaczki lubię bardzo. Ten jest cudny. Szkoda, że ja na takie jarmarki mam daleko.
Przysmak wart zachodu.