Przeczytałam dzisiaj wpis z bloga Pretty Pleasure o morelach i o czekaniu na owoce. Zaczęłam zastanawiać się na jakie ja czekam zimą i wiosną, które są najulubieńsze. Pierwsze coroczne marzenie owocowe to truskawki, na nie niezmiennie czekam z utęsknieniem. Staram się nie kupować tych pierwszych, więc moja cierpliwość jest wystawiana na próbę. Wgryzanie się w pierwszą danego roku truskawkę to wyjątkowy moment. Gdy nasycę się i nacieszę truskawkami tęsknię do jagód, które kocham w wersji z kefirem bądź śmietaną i odrobiną cukru. Mogę się nimi zajadać kilka razy dziennie. Minusem jest konieczność dokładnego mycia zębów, by usunąć ten kolor i te kulki, ale to mały pikuś. W ubiegłym roku połączyłam te owoce w genialnym dżemie, polecam ale dodając 2/3 truskawek, bo inaczej jagody zdominują smak. Przetestowałam na dwóch wersjach. Trzecimi najbardziej ulubionymi owocami są śliwki. Cudownie smakują w cieście kruchym, pałaszowane na surowo i w konfiturze, perfekcyjnie sprawdzają się mrożone. Te trzy owoce to czołówka, na nie czekam najbardziej, jednak lubię wiele innych m.in. rabarbar idealny do ciast, porzeczki - szczególnie czarne idealnie dojrzałe i zjadane prosto z krzaczka, wiśnie ale koniecznie dojrzałe i słodsze odmiany, miękkie brzoskwinie, słodkie morele, soczyste jabłka, aromatyczne maliny, wyjątkowy i trudno dostępny agrest. Szkoda że tak ciężko kupić agrest. Gdy byłam w piątek na targu, to był tylko na dwóch stoiskach i w małych ilościach. Mam w planach dżem z mirabelek, to będzie eksperyment.
Nie wiem czemu, ale kiedyś nie przepadałam za czarnymi porzeczkami, teraz je bardzo cenię. Owoce mają aromatyczne i wyjątkowe, takie intrygujące w smaku. Lubię jeść je na surowo, w dżemach, nalewkach. W tym roku postanowiłam zrobić inną nalewkę. Mój tata robi ją w ten sposób, że zalewa owoce alkoholem. Ja postanowiła, wyciągnąć jak najwięcej smaku z tych czarnych kulek i najpierw je potraktowałam tłuczkiem do ziemniaków, a potem zalałam wódką. Zobaczymy co z tego wyjdzie. Słój przygotowany w piątek, stoi cierpliwie na blacie kuchennym. Potem alkohol zleję przez sito i gazę, a dodam cukru, odstawię na trochę i będę kosztowała trunku.
Słój szałowo nie wygląda z tymi rozbebeszonymi porzeczkami, ale mam nadzieję, że się opłacało gnieść je tym tłuczkiem :) Sprawdzę za kilka tygodni.
Hmmm... truskawki - uwielbiam... Hmm... w sumie ja chyba lubie wszystkie owoce ;-))
OdpowiedzUsuńJa też większość, dlatego lato jest cudowną porą roku, bo mamy ogrom świeżych owoców.
OdpowiedzUsuńDla mnie czołówka to truskawki, czereśnie, morele. Agrestu i porzeczek nie lubię, pewnie dlatego, że od dziecka mam je na własnej działce i zimą chcąc nie chcąć pijam sok z porzeczek i jem dżem z agrestu.
OdpowiedzUsuńTak to jest, że gdy człowiek ma coś na co dzień, to doznaje przesytu... :)
UsuńPychotka. Ja tez bardzo lubie czarna porzeczke. Anetko wiem, ze lubisz fotografowac. Robie male wyzwanie fotograficzne pod tytulem ULUBIONE MIEJSCE. Moze to byc cokolwiek: miejsce w ktorym lubimy spedzac czas, miejsce w ktorym lubimy "kraftowac". Nie trzeba wrzucac banerka na bloga, tylko podlinkowac wpis z fotka u mnie na blogu pod wpisem http://www.vademecumblogera.pl/2014/07/kilka-pomysow-na-ciekawe-zdjecie-plus.html
OdpowiedzUsuńCzas do 7 sierpnia. Prosze wesprzyj, bo chce potem zrobic wystawe. A boje sie ze nie bede miala z czego. Ilosc wpisow ze zdjeciami, ktore mozna dodac jest nieograniczona. Im wiecej, tym lepiej. Pozdrawiam serdecznie (ja poki co uciekam na kilka tygodni z blogosfery) Pozdrawiam serdecznie Beata
Zapomnialam wyzwanie bedzie na moim drugim blogu www.vademecumblogera.pl
Usuńpozdrawiam Beata
Czarna porzeczka jest wyśmienita, szczególnie ta słodka idealnie dojrzała. Mniamu mniam. Lubię fotografować, więc chętnie wezmę udział :)
UsuńOdpoczywaj, bo domyślam się, że będziesz urlopować.