Odkąd pracuję weekendami, bardziej cenię każdą wolną sobotę i niedzielę. Staram się je dobrze wykorzystać, by wreszcie dopieścić dom, mieć przyjemność pichcenia i odpocząć. Lubię niespiesznie zajmować się domem, celebrować te chwile i leniwie cieszyć się każdym takim momentem. Czasem leniwie, innym razem tempo jest szybsze, ale niezmiennie jest przyjemnie.
Dzisiaj miałam chęć i czas, by upiec ciasto. Przetestowałam nową formę do pieczenia. Ciasto kruche powstało "na oko", bo chciałam nauczyć się rozpoznania konsystencji z racji użycia składników czyli mąki kukurydzianej, proszku do pieczenia, żółtek, oleju rzepakowego, odrobiny cukru białego aromatyzowanego cynamonem ( to ten słoik w tle, sama zrobiłam ten wynalazek, ale się namęczyłam przy ścieraniu kory cynamonowej na tarce) i cukru brązowego.
Na ciasto bułka tarta i potem jabłka podduszone z odrobiną masła, miodu, cynamonu i wody.
Na wierzch poszła kruszonka z oleju, mąki kukurydzianej i odrobiny cukru pudru.
Po 50 minutach w piekarniku wreszcie gotowa.
Smakowało :) Nie ma to jak niedzielna kawa z ciepłą szarlotką w gronie rodzinnym. Bezcenne. Warto celebrować takie chwile.
Najnowsze książkowe zdobycze w uszytej własnoręcznie torbie :) Oczywiście nie całkiem samodzielnie, tylko pod czujnym okiem eksperta czyli cioci, która mnie uczyła szyć. Pierwsza lekcja za mną, jej efekt codziennie mi towarzyszy i bardzo go lubię i za kształt i za kolor i za włożoną pracę w wykonanie.
Uwielbiam ciasta. Moja mama na każdą niedzielę musi zrobić ciasto - w tym tygodniu przyszedł czas właśnie na kruche ucierane, ale z marmoladką z róży :) Mniam!
OdpowiedzUsuńMam podobne odczucia dotyczące weekendów. Od pół roku zazwyczaj mam zajęte weekendy (studiami podyplomowymi), a w tygodniu intensywnie pracuję i szkolę się. Ponieważ co dziennie w tygodniu padam, to staram się efektywnie wykorzystywać weekendy. Te wolne są nieco leniwe, chociaż też nie całe dwa dni się obijam, ale za to te zajęte studiami potrafię tak wykorzystać, że wydaje mi się, iż naginam czasoprzestrzeń. Choćby dzisiaj jestem właśnie po takim intensywnym weekendzie i jest jeszcze przed 22, a już wykonałam wszystko co sobie zamierzyłam i mogę właściwie iść spać. Niesamowite jest taka zdolność człowieka do zorganizowania się, gdy wydaje się, iż brakuje nam dnia :)
Podziwiam Twoje zdolności zarówno cukiernicze jak i krawieckie. Tym bardziej, że ani do jednego, ani do drugiego kompletnie nie mam smykałki. A właściwie, z racji tego, że jestem leworęczna, wydaje mi się czasem, że mam dwie prawe ręce ;)
Moja mama też lubi, by na niedzielę było ciasto :) Fakt z tą organizacją to ciekawa sprawa, bo jak mam mnóstwo czasu, to się obijam, a gdy czasu mam niewiele, to potrafię się świetnie zmotywować i działać jak nakręcona.
UsuńPieczenie mnie odstresowuje i to po prostu lubię, a wcinanie ciacha to już czysta przyjemność :)
Gratuluję książkowych zdobyczy! ;)
OdpowiedzUsuńcieszą :)
UsuńProszę podzielić się tymi pysznościami! :-)
OdpowiedzUsuńZapraszam na kawałek :)
UsuńAnetka, niby nic, a TYLE i cieszy:):):)
OdpowiedzUsuńPozdrawiam serdecznie:)
Bardzo cieszy i pieczenie i konsumowanie pyszności w gronie najbliższych
UsuńFajnie, że szycie Ci dobrze idzie! Ja sobie szyłam w dzieciństwie torebki i plecaczki, ale zawsze tylko ręcznie, bo maszyny jakoś się bałam i boję nadal. W tym tygodniu miałam zresztą masę szycia. Jakoś tak mnie naszło, by wreszcie pozszywać cały stos (dosłownie stos, bo zajął mi pół łóżka) ciuchów, w których coś się podarło, rozerwało, był za duży dekolt, urwane guziki itp. Przedwczoraj szyłam od jakiejś 10 rano do późnego wieczoru, bo R., gdy wrócił z pracy, dorzucił mi jeszcze sporo rzeczy swoich do mojego stosiku. Zostało mi już tylko kilka ostatnich rzeczy do zszycia, ale nie mam odpowiedniego koloru nitki, więc muszę się najpierw wybrać do pasmanterii. Ale nieoczekiwanie nawet mnie to wciągnęło, a zawsze nienawidziłam cerowania... ;) Naprawiłam sobie masę ciuchów, w których od roku nie chodziłam, bo czekały na zszycie, do którego się zebrać nie mogłam. Teraz jeszcze kombinuję z wszyciem koronki w dekolt jednej sukienki, bo uważam, że jest za duży i przez to źle się w niej czuję. Tyle że koronkę muszę dokupić... ;)
OdpowiedzUsuńA co do ciacha - czy dobre jest w wersji kukurydzianej? Bo takie chyba nawet jest zdrowsze niż ze zwykłej mąki, chętnie bym spróbowała. Ja z lenistwa używam gotowych jabłek ze słoika, zwł. że są do kupienia w różnych smakach, tzn. z różnymi dodatkami, ale kruche ciasto do tarty zawsze robiłam takie zwykłe, z mąki. Piekłam ok. 20-30 min. Tyle że nie zawsze się dno dopiekało, więc teraz piekę sam spód przez jakieś 15 min, ładuję owoce, naklejam paseczki z ciasta na wierzch i piekę jeszcze 15-20 min, wtedy ciacho jest zawsze dopieczone. Przypomniałaś mi o tym, bo dawno się zebrać nie mogłam do pieczenia czegokolwiek, gł. przez te mdłości, bo powodują, że nie mam siły długo stać na nogach przez większość dni. Teraz jest niby nieco lepiej, ale nie każdego dnia, więc nawet ciasteczek owsianych nie piekłam od jesieni, a kiedyś to robiłam co tydzień... ;) No ale narobiłaś mi smaka na to ciacho kruche, więc może coś zrobię wreszcie... Lubię gotować i piec i brakuje mi tego na co dzień, odkąd źle się czuję. Powoli zaczynam wracać do gotowania, ale wciąż nie zawsze mam siłę. Może do pieczenia też wreszcie wrócę...
To kukurydziane smakuje bardzo inaczej niż pszenne? Czy ogółem podobnie?
Pozdrawiam,
Sol
A ręcznie jakoś nie lubię szyć, dłuższy czas musi u mnie odleżeć coś, co wymaga ręcznego szycia. W wersji z mąki tylko kukurydzianej jest smaczne, ale czuć kukurydzę, mąka smakuje inaczej niż pszenna. W wersji owoców pod kruszonką nie wyczuwało się tak kukurydzy, ale gdy zrobiłam szarlotkę i ciasto było pod i nad owocami, to smak kukurydzy był wyczuwalny. Najlepiej robić mieszanki, trochę mąki takiej i odrobinę innej, by się przyzwyczaić.
UsuńPieczenie niezmiennie poprawia mi humor
Na pewno warto celebrowac takie chwile. Doceniamy je wtedy gdy nagle nam ich zabraknie. ja tez przez jakis czas pracowalam w soboty i niedziele. Teraz jestem na urlopie wychowawczym, wiec znowu mam wolną niedzielę i doceniam to. Oj jaka przyjemnosc. Pozdrawiam Hardaska
OdpowiedzUsuńWarto doceniać, bo to dar i piękne jest. Na ogół nie doceniamy wielu rzeczy, niestety widzimy to dopiero, gdy to tracimy.
UsuńBaaaardzo apetyczne ciasto ;-)) Az ma się ochotę skosztować ;-))
OdpowiedzUsuńRównież lubię te chwilę... ten czas... tę możliwość celebracji chwili ;-))
Trzeba dojrzeć do doceniania takich momentów, kiedyś nie umiałam aż tak się tym cieszyć
OdpowiedzUsuń