.

.

wtorek, 5 listopada 2013

Czatnej, chutney lub czatni

Ze wszystkich tych nazw najbardziej podoba mi się czatnej i tak podpisałam słoiki z moimi przetworami.  W tym roku po raz pierwszy zrobiłam i spróbowałam czatneja. Zainspirowały mnie do tego fotografie i opisy na blogach kulinarnych oraz książka Smakowite prezenty Singrid Verbert. Z tej książki przetestowałam poniższy

CZATNEJ GRUSZKOWO-IMBIROWY

2 gruszki
jabłko
pół cebuli ( ja dałam całą)
50 ml soku z cytryny
30 g cukru trzcinowego
30 g winogron ( dałam więcej)
20 g świeżego imbiru
200 ml octu jabłkowego
szczypta mielonego czosnku
szczypta papryki
sól, pieprz do smaku

Miałam akurat żurawiny, więc dodałam ich odrobinę. Wszystko pokroić. Zagotować sok z cytryny z octem, cukrem i przyprawami. Dodać resztę składników i gotować około godziny aż krem zgęstnieje. Postanowiłam zmiksować całość, by smaki się połączyły. Pasteryzowałam około 10 minut w piekarniku nagrzanym do 90 stopni.

Wyszedł świetny, genialnie smakuje z serem pleśniowym oraz wędliną. Najlepszy czatnej jaki udało mi się zrobić. Przyznam, że początkowo miałam spore obawy związane z kontrowersyjnym jak dla mnie połączeniem owoców, warzyw, słodkiego i wytrawnego. Opłacało się zaryzykować, bo efekt okazał się warty starań i czatneje zdobyły miejsce w mojej kuchni i piwnicy.


 Czatnej gruszkowo-imbirowy to pierwszy z lewej na zdjęciu, na środku dyniowy, a po prawej śliwkowy.

Kolejny czatnej z którym eksperymentowałam, to:

CZATNEJ ŚLIWKOWY (przepis z archiwalnego numeru miesięcznika Kuchnia)

500 g cebuli
500 g jabłek
1 kg śliwek
400 ml octu słodowego (ja użyłam winnego)
200 g brązowego cukru ( dodałam mniej)
2 łyżeczki ziela angielskiego
łyżeczka gałki muszkatołowej
łyżeczka nasion gorczycy
laska cynamonu ( dałam połowę)
starta skórka z pomarańczy

Pokroić warzywa i owoce. Wszystkie składniki włożyć do garnka i gotować około godziny. Na koniec  znowu całość zmiksowałam. Pasteryzowałam 10 minut w piekarniku nagrzanym do 90 stopni. 

Czatnej smakuje ciekawie, ale jak dla mnie za bardzo dominują korzenne aromaty.

Trzeci i ostatni czatnej powstał na fali ekscytacji nowym smakiem. Sama skomponowałam przepis, ale przyznam, że gdyby nie pomoc mamy, to byłaby kompletna klapa, bo byłby zbyt kwaśny i niejadalny. Wiem że błąd tkwił w tym, że nie dałam słodkiego składnika, wszystko kwaśne i jeszcze ocet dopełniło miary i gdy próbowałam mieszaniny pod koniec gotowania byłam przerażona strasznie kwaśnym efektem. Moja mama wpadła na pomysł, by dodać dynię i dzięki niej czatnej został uratowany. 



CZATNEJ DYNIOWY 

mała dynia
jabłka ( dałam kwaśne, więc potrzebne są słodkie)
2 cebule
winogron
żurawina
 śliwki
ocet winny
sól 
pieprz
brązowy cukier

Dokładnych proporcji nie podam, bo nie pamiętam, ale warto poeksperymentować.  Tradycyjnie był pasteryzowany jak w poprzednich czatnejach.

Te przetwory robiłam po raz pierwszy, ale wiem, że odtąd w moim domu będą zawsze miały miejsce. Wybieram nie tak korzenne i nie tak kwaśne i za rok będę znowu eksperymentowała z tymi smakami. Ser pleśniowy z takim dodatkiem smakuje wyjątkowo pysznie i ciekawie.

8 komentarzy:

  1. Nigdy nie robiłam, mistrzynią w czatnejach jest u mnie teściowa tylko, że ona z kolei nazywa to cudo przecier :). Muszę sama wypróbować swoich sił.

    OdpowiedzUsuń
  2. To też adekwatna nazwa :) Warto spróbować, polecam.

    OdpowiedzUsuń
  3. nie miałąm w tym roku dyni i bardzo żałuje , napwno to co zrobiłas jest pyszne.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. W tym roku i u mnie było mniej dyń niż w zeszłym roku.

      Usuń
  4. A do czego używasz tych sosów?

    OdpowiedzUsuń
  5. Jak tylko patrzę na składniki to już mi smakuje :P

    OdpowiedzUsuń
  6. A mnie połączenie składników w chutneyach na początku dziwiło, ale jak posmakowałam, to juz mi się podoba

    OdpowiedzUsuń