.

.

poniedziałek, 12 stycznia 2015

Walter Moers, Labirynt śniących książek

Kto czytał pierwszy tom czyli Miasto śniących książek, ten wie co w trawie piszczy. Kto nie czytał, temu ciężko wyjaśnić w dwóch słowach fenomen Moersa. Nie przepadam za fantastyką, ale w tę książkę wsiąkłam mimo, że bohaterowie to najróżniejsze istoty jak smoki lubujące się w twóczości literackiej, robakiny brylujące wśród elit kulturalnych i finansowych, wolpertingi czyli psy chodzące na dwóch nogach przejawiające wszelkie ludzkie cechy czy moje ulubione buchlingi z jednym okiem na długiej szyi. Niekwestionowanym głównym bohaterem jest Księgogród, czyli miasto które książkom podporządkowało prawie każdy aspekt życia, raj dla koneserów czytania i tworzenia literatury. Książka od pierwszych stron wciąga w swój wykreowany świat. Ogromnym plusem jest też kwestia edytorska. Dokładne rysunki samego Moersa, który jest także autorem komiksów, zastosowania różnych rodzajów, wielkości i najróżniejszych urozmaiceń czcionek sprawia, że książka jest jeszcze bardziej interesująca. Miasto śniących książek czytałam kilka razy. Znam i mam na półce wszystkie tomiszcza Moersa, bo każdy z tych tytułów liczy sobie kilka centymetrów słusznej grubości.

 

Labirynt śniących książek to kontynuacja Miasta... Wspaniale było wrócić do Księgogrodu z po 200 latach będąc prowadzonym przez tego samego, choć dojrzalszego smoka i słynnego pisarza Hildegunsta Rzeźbiarza Mitów. Księgogród to to samo miasto, ale jakże się zmieniło przez te stulecia, jakże rozrosło. Autor zapewnił mi miłą lekturą, nie licząc przydługich i jak dla mnie odstających od treści książek za długich dywagacji o lalalizmie. Jako fanka Księgogródu z poprzedniego tomu i wszechobecnych ksiąg wolę koncentrację na książkowych motywach niż za długie opisy o lalalizmie czyli teatrach lalek, które rozwinęły się w mieście. Uważam, że ten motyw nie pasuje i niepotrzebnie rozrósł się do monstrualnych prawie rozmiarów. Co nie umniejsza faktu iż książka jest świetna i nie mogę się już doczekać kolejnego tomu, bo ten zakończył się słowami:
 
"Tu rozpoczyna się historia".
 
Główny bohater został pozostawiony w sytuacji, gdy nie wiemy co zdarzy się za chwilę. Gdyby drugi tom był już w sprzedaży, to dzisiaj pojechałabym do księgarni, by dowiedzieć się jak dalej potoczy się akcja, bo raptem wczoraj skończyłam czytać Labirynt śniących książek i aż mnie skręca z ciekawości...Muszę uzbroić się w cierpliwość. Na końcu książki Moers zapowiedział, że kolejny tom będzie o buchlingach ( zdjęcie poniżej), z czego się bardzo cieszę, bo rozdział o tych stworzonkach bardzo przyjemnie się czytało, a świat w podziemiach miasto, który wykreował dla nich Moers jest interesujący i przesympatyczny.
 
 
Talent rysunkowy Moersa jest wart podziwu. Niewielu potrafi tworzyć wciągające książki i świetnie je ilustrować, a pisarz spełnia się idealnie w tych dwóch umiejętnościach. Jego rysunki są misterne, realistyczne i bardzo uatrakcyjniają lekturę.
 
 
Ilustracje są czarno-białe w każdej z książek Waltera Moersa, ale wyjątkowe. To się nazywa Talent przez duże T.
 
 

5 komentarzy:

  1. O! Czeka u mnie na półce na swoją kolej :). Moersa uwielbiam, uwielbiam ilustracje z książki, w ogóle uwielbiam!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ja czekam niecierpliwie na książkę o buchlingach :)

      Usuń
  2. Trochę techniki i człowiek się gubi, mam podobnie czasami :)

    OdpowiedzUsuń
  3. Mnie także ten olbrzymi wykład o lalaizmie nieco znużył - przesada, prawda?
    Rysunki są cudne, czekam na drugą część!
    http://mcagnes.blogspot.com/2015/03/labirynt-sniacych-ksiazek-walter-moers.html

    OdpowiedzUsuń
  4. Czekam na część o buchlingach :)

    OdpowiedzUsuń