Tegoroczne święta minęły mi w miłej, rodzinnej atmosferze, przeżyłam je także duchowo z czego się cieszę. Mimo zmęczenia i zaspania udało mi się być na pasterce. Pod kątem kulinarnym wiele było tradycji, przede wszystkim w wieczór wigilijny, ale pojawiły się i udane nowości jak np. rozpływająca się w ustach wołowina po burgundzku. Wybrałam wersję duszenia, a nie pieczenia tej świetnej potrawy. Kto nie zna jeszcze smaku tak przyrządzonej wołowiny, niech spróbuje, nie pożałuje. Na lodówce uchowały się jeszcze listy potraw :) Potrawy były przygotowywane przez cztery osoby, więc nie było nawału pracy.
Piernik staropolski już po raz drugi towarzyszył mi w święta. Upiekłam go jeszcze w sobotę, po czym w poniedziałek przełożyłam. Długo nie mogłam się zdecydować czym go przełożyć. Ostatecznie zdecydowałam się na połączenie domowego dżemu z czarnej porzeczki wymieszanego z tężejącą galaretką. Smak tego owocu świetnie kontrastował z piernikiem. Ciasto wyszło twarde, więc niezbędne było zamknięcie go w pojemniku z kawałkiem jabłka, dzięki czemu idealnie zmiękł.
W Internecie znalazłam wiele pomysłów na świąteczne nalewki, które mnie zaintrygowały. Eksperymentowałam z przepisem z bloga pistachio. Zamiast wódki dałam wodę i spirytus, zmniejszyłam ilość cynamonu, nie rozpuszczałam miodu, bo się spieszyłam. Zrobiłam ją wg następujących proporcji:
1 szkl. przegotowanej wody
2 szkl. spirytusu
niecała szklanka miodu ( dałam ulubionego gryczanego)
pół laski wanilii
pół laski cukru waniliowego
2 cytryny
goździki
goździki
Cytryny sparzyłam wrzątkiem, pokroiłam w cienkie paski ( nie obierałam skórki). Miód wymieszałam z wodą. Wszystkie składniki trafiły do słoika. Codziennie potrząsałam słoikiem. Po raz pierwszy spróbowałam nalewki szóstego dnia, była smaczna, ale to jeszcze nie było to. Dziewiątego dnia była już bardzo smaczna.
W moim domu rodzinnym czasem był choinka żywa, czasem sztuczna. Od kiedy jestem mężatką, kupuję żywą. W tym roku po raz pierwszy jest w doniczce. Ciekawe czy się przyjmie, gdy ją zasadzę. Byłoby fajnie. Mogłabym w przyszłym roku znowu ją ubrać. Wybór padł na jodłę, która nie zrzuca igieł, co jest idealnym rozwiązaniem, bo rzeczywiście jest czysto i nie muszę się martwić, że pies połknie mi igłę i zrobi sobie krzywdę.
Choinka jest bardzo ważnym atrybutem Bożego Narodzenia, ale lubię mieć ozdobione każde pomieszczenie świątecznymi akcentami. Mała szopka stoi w salonie w widocznym miejscu, bombki wiszą i w kuchni i pod żyrandolem. Światełka są nie tylko na choince, ale i na karniszu w sypialni i wielkim słoju w salonie. Pomysł włożenia lampek do słoja widziałam już wielokrotnie w prasie wnętrzarskiej jaki i w Internecie, w tym roku wreszcie i mnie udało się zrealizować to genialne rozwiązanie.
Już po raz drugi przed świętami wzięłam kilka dni urlopu, chcę by to się stało tradycją. Takie dni wolne dają możliwość spokojnego przygotowania do świąt, bez pośpiechu i stresu. Zdążyłam posprzątać ( choć nie gruntownie), upiec pierniki, ugotować wszystko, wyspowiadać się. Nie zostawiłam kupowania prezentów na ostatnią chwilę, więc ominęły mnie gigantyczne kolejki. Lekturami towarzyszącymi mi przed Bożym Narodzeniem były Natalie Olgi Rudnickiej. Oba tomy. Miło było wrócić raz jeszcze do tych historii, któe jeszcze nieraz przeczytam.
Dzisiaj skończyłam czytać Strajk w Boże Narodzenie Sheili Roberts. Książka świetna, idealna na ten okres roku. Kupiłam ją prawie rok temu, ale chciałam przeczytać w okolicy świąt. Główne bohaterki postanawiają zastrajkować i nie uczestniczyć w przygotowaniach do Bożego Narodzenia, a wszystkimi obowiązkami postanawiają obarczyć swych mężów. Perypetie zarówno zbuntowanych kobiet jak i zarzuconych obowiązkami mężczyzn są bardzo ciekawe, momentami zabawne, kiedy indziej dają do myślenia. Podoba mi się, że autorka nie zapomniała o religijnym aspekcie świąt, bo jest wspomnienie i o spowiedzi, co jest rzadkim dzisiaj i niepopularnym motywem, plus dla Sheili Roberts. Książka lekka, sympatyczna, ale z mądrym przesłaniem dla obu płci, bo mimo że to kobiety strajkują, to nie ma wydźwięku feministycznego. Zdecydowanie polecam.
Urocze i bardzo staropolskie święta Bożego Narodzenia w Twoim domu. Piękne, klimatyczne zdjęcia.
OdpowiedzUsuńTeż mi najbardziej smakuje piernik przełożony dżemem z czarnej porzeczki (domowym).
Szczęśliwego Nowego Roku!
U mnie tak co roku, dzięki mamie :) Po raz pierwszy jadłam piernik z tym dżemem i jest zadowolona z efektu. Dziękuję i wzajemnie
UsuńŁał, szczerze podziwiam za ilość na stole i siły na tak bogate świętowanie :) Pięknego Nowego Roku.
OdpowiedzUsuńNie ja jedna gotowałam, tylko jeszcze mąż, mama i siostra i trochę tata pomagał :) Sama bym nie dała rady.
Usuńjak zawsze super !!! Podziwiam i pozdrawiam Ruda :))
OdpowiedzUsuńMiło mi, że się podoba :)
UsuńWiesz co, ale nalewki to chętnie spróbowałabym:) wszystkiego dobrego w Nowym roku!
OdpowiedzUsuńNalewka jest ciekawa i smaczna, ale teraz jak się przegryzła dodałabym trochę więcej cytryny.
UsuńPodziwiam wzorową organizację pracy i cudowne dekoracje w domu. W tym roku tak nas wykończyły choroby, że nawet nie zdążyłam kupić gwiazdy betlejemskiej :) Dobrze, że Mikołaj zdążył z prezentami ;)
OdpowiedzUsuńMam nadzieję, że w przyszłym roku lepiej się zorganizuję biorąc z Ciebie przykład. :) Wszystkiego dobrego i dużo szczęścia w Nowym Roku!
Organizacja jest ważna w takich przygotowaniach, ale zasługa nie tylko moja, ale i rodzinki. Dziękuję i wzajemnie :)
UsuńZazdroszcze Ci, ze jestes tak zorganizowana. Wszystko opisane, listy porobione. Zdjecia sa przesliczne i jeszcze raz powialo Wigilia. A tak obok tematu: dlaczego ta biblioteka jest fioletowa? Pozdrawiam Hardaska
OdpowiedzUsuńBo fioletowy lata był moim ulubionym kolorem, teraz mam więcej ulubionych odcieni, nie mam tylko jednego, ale fiolet cały czas jest mi bliski i jak widzę coś w tym kolorze, to od razu buzia sama się uśmiecha :)
UsuńRóżnie to bywa z ta organizacją, ale staram się
Usuń