Kupiłam całą serię z komisarzem Forstem czyli cztery tomy.
Przeczytałam tom pierwszy, ale ledwie dobrnęłam do końca. Dawno nie byłam tak zawiedziona książką. Kompletne pomieszanie z poplątaniem. Autor zdecydowanie przesadził. W jednym tomie połączył historię tajemniczych manuskryptów, które według treści książki mogłyby zatrząsnąć posadami chrześcijaństwa i rzeź wołyńską. Główny bohater w nienaturalny sposób się zachowuje i wplątuje w różne nieprzewidywalne sytuacje, został prawie skatowany przez służby białoruskie, w Rosji trafił niesłusznie do więzienia, skąd w amerykańskim stylu uciekł przez Kazachstan. Akcja jest przekombinowana, jakby na autor miał za dużo pomysłów, ale nieumiejętnie je nagromadził i połączył. Książka trochę przypomina tempo Dana Browna, niestety do dobrego kryminału jej daleko, bo jest po prostu kiepska. Oczekiwałam kryminału i akcji osadzonej w Tatrach (patrząc po okładkach), stąd moje odczucia i opinia. Na Giewoncie zostało jedynie znalezione ciało. Nie polubiłam głównego bohatera i nie wiem czy czytać kolejne tomy, żałuję, że je kupiłam. Słaba książka, jedynym plusem jest zaskakujące zakończenie, ale ten plus wypada blado na tle tylu dużych minusów. Książki niestety nie polecam osobom, które chcą przeczytać kryminał.
