Niewiele rzeczy mnie tak irytuje jak otwarte zakończenie książki. Róża Sewastopola mnie zawiodła. Książka zapowiadała się ciekawie, dobrze się ją czytało, ale im bliżej końca tym robiła się coraz bardziej męcząca, a zakończenie jest nie w porządku wobec czytelnika, bo nie wyjaśnia kilku ważnych kwestii, które były opisywane przez dziesiątki stron. Akcja się urywa, to oburzające.
Dlatego nie polecam. Nie warto. Tak się nie kończy książek. A szkoda. Okładka kojarzyła mi się z malarzami impresjonistycznymi i zachęcała do lektury.
Fioletowa biblioteka Anety
.
niedziela, 17 lutego 2019
środa, 30 stycznia 2019
Janusz Majewski, Siedlisko
Przeziębiłam się w tym miesiącu po raz drugi do tego stopnia, że ponownie byłam zmuszona kurować się na zwolnieniu lekarskim w domu. Muszę popracować nad moją odpornością.
Plusem sytuacji (jak już przestała mi dokuczać gorączka) była możliwość poczytania książek. Siedlisko Majewskiego to ponowna lektura i bardzo mi się podobała. Ciepła powieść o perypetiach starszego małżeństwa, które przenosi się ze stolicy na Mazury do domu odziedziczonego po ciotce. Ich zmagania z mazurską codziennością, sąsiadami, pensjonatem i perypetie rodzinne czyta się z przyjemnością. Jednak drugi tom czyli Zima w Siedlisku nie podobał mi się, był całkiem inny od tomu pierwszego, przerysowany, już nie ciepły tylko momentami aż niesmaczny.
Przede mną jeszcze obejrzenie serialu nakręconego na podstawie pierwszej części, gdzie główną bohaterkę gra Anna Dymna.
Plusem sytuacji (jak już przestała mi dokuczać gorączka) była możliwość poczytania książek. Siedlisko Majewskiego to ponowna lektura i bardzo mi się podobała. Ciepła powieść o perypetiach starszego małżeństwa, które przenosi się ze stolicy na Mazury do domu odziedziczonego po ciotce. Ich zmagania z mazurską codziennością, sąsiadami, pensjonatem i perypetie rodzinne czyta się z przyjemnością. Jednak drugi tom czyli Zima w Siedlisku nie podobał mi się, był całkiem inny od tomu pierwszego, przerysowany, już nie ciepły tylko momentami aż niesmaczny.
Przede mną jeszcze obejrzenie serialu nakręconego na podstawie pierwszej części, gdzie główną bohaterkę gra Anna Dymna.
niedziela, 20 stycznia 2019
E.T.A Hoffman, Dziadek do orzechów
Dziadek do orzechów to klasyka którą przeczytałam jako trzydziestokilkulatka. Książka kupiona na przecenie rok temu. Przeczytana obecnie. Piękna bajka dla dzieci. Szkoda że nie znałam jej jako dziecko. Jednak z przyjemnością czytałam ją w moim wieku :)
Zdjęcie robione w styczniu mimo że deszcz na szybie wygląda bardziej jesiennie niż zimowo, ale taka pogoda panowała całkiem niedawno.
Zdjęcie robione w styczniu mimo że deszcz na szybie wygląda bardziej jesiennie niż zimowo, ale taka pogoda panowała całkiem niedawno.
Peter Stjernstrom, Najlepsza książka na świecie i Hanna Szymanderska, Kuchnia polska. Potrawy regionalne
Książka o szumnie brzmiącym tytule Najlepsza książka na świecie w rzeczywistości jest mocno przeciętna. To prezent bożonarodzeniowy który doceniam jako podarunek, ale aby być szczerą to muszę napisać, że książka mnie męczyła i musiałam się zmusić do czytania, bo napisana jest nieciekawie. Nie polecam.
Książka Kuchnia polska.Potrawy regionalne Hanny Szymanderskiej jest fajna. Podzielona na regiony - czyta i przegląda się z przyjemnością.
Książka Kuchnia polska.Potrawy regionalne Hanny Szymanderskiej jest fajna. Podzielona na regiony - czyta i przegląda się z przyjemnością.
czwartek, 3 stycznia 2019
Kisiel domowy
Przepis prosty jak budowa cepa :)
Proporcje mąki są ważne do uzyskania gęstości. Z tej ilości wyszedł podobny jak z torebki, jak ktoś woli gęstszy, to trzeba dać więcej).
2 szklanki wody
ok. 2 szklanki owoców (dałam mrożone truskawki i czerwone porzeczki)
1/2 łyżki cukru
2 łyżki mąki ziemniaczanej
Wodę, owoce i cukier gotować kilka minut od momentu doprowadzenia do wrzenia. Mąkę wymieszać z 0,5 szklanki wody. Wyłączyć gaz, wlać wodę z mąką, od razu dokładnie wymieszać, by nie powstały grudki. Włączyć gaz i zagotować. Przełożyć do naczyń.
Lubię jeść schłodzony, podobnie mam z budyniem, ale jak kto lubi.
Oprócz szybkości wykonania i smaku podoba mi się, że kontroluję skład. Dla porównania przeczytałam sobie skład jednego z kupnych popularnych kiśli w torebce i cóż są tam składniki, których nie chcę mieć w moim jedzeniu.
Smacznego
Proporcje mąki są ważne do uzyskania gęstości. Z tej ilości wyszedł podobny jak z torebki, jak ktoś woli gęstszy, to trzeba dać więcej).
2 szklanki wody
ok. 2 szklanki owoców (dałam mrożone truskawki i czerwone porzeczki)
1/2 łyżki cukru
2 łyżki mąki ziemniaczanej
Wodę, owoce i cukier gotować kilka minut od momentu doprowadzenia do wrzenia. Mąkę wymieszać z 0,5 szklanki wody. Wyłączyć gaz, wlać wodę z mąką, od razu dokładnie wymieszać, by nie powstały grudki. Włączyć gaz i zagotować. Przełożyć do naczyń.
Lubię jeść schłodzony, podobnie mam z budyniem, ale jak kto lubi.
Oprócz szybkości wykonania i smaku podoba mi się, że kontroluję skład. Dla porównania przeczytałam sobie skład jednego z kupnych popularnych kiśli w torebce i cóż są tam składniki, których nie chcę mieć w moim jedzeniu.
Smacznego
środa, 24 października 2018
Roślinnie - przesadzam żyworódkę
Kiedyś nie przepadałam za kwiatami. Musiało trochę wody upłynąć zanim się polubiliśmy i dotarliśmy. Teraz mam mnóstwo kwiatów, czytam książki o roślinach (mam 5) i dbam o nie. Przesadzanie jest jedną z czynności okołoroślinnych, które bardzo lubię i przy których odpoczywam psychicznie. Z uwagi na pracę siedzącą tym przyjemniej porobić coś fizycznie. W tej proste czynności jaką jest ubrudzenie rąk w ziemi jest coś niesamowitego. Kto nie wie, niech próbuje.
Po dzisiejszym podlewaniu roślin postanowiłam przesadzić żyworódkę. A właściwie trzy okazy ściśnięte w jednej doniczce, ale dzielnie rosnące mimo ograniczonej przestrzeni życiowej.
Na żyworódkę mam plan w przyszłym roku, bo podobno dwuletnie rośliny nadają się do użycia. Pewnie powstanie nalewka i może sok. Po zimie roślinki wylądują w ogrodzie i na balkonie, aby ładnie się rozrosły. Żyworódka ma wiele właściwości leczniczych, z których jeszcze nie korzystałam, a o których wiele jest informacji w internecie.
wtorek, 23 października 2018
Pigwa do herbaty - zamiast cytryny
W każdym domu są receptury, które wchodzą do repertuaru regularnie przygotowywanych. U mnie jednym z takich przepisów jest syrop z pigwy, którego używam do herbaty. Właśnie jesienią w październiku jest możliwość przygotowania słoików z pigwą. Co roku niecierpliwie wyglądam tych owoców. Trwa ostatni dzwonek na zrobienie specjału z pigwy. Syrop robię regularnie co roku od dobrych kilku lat. Publikowałam zdjęcia w 2017, 2016 i 2013.
Receptura jest prosta - kupić pigwę - to najtrudniejsze, bo powinna być pachnąca (zawsze wącham owoce przed zakupem, nie powinna pachnieć jak gruszka, ale troszkę podobnie do cytryny, bardzo intensywnie i świeżo). W markecie jej nie znajdziemy. Szukam jej na targu. Słoiki należy wyparzyć w piekarniku w około 100 stopniach przez kilka minut. Owoce kroimy na ćwiartki, wydrążamy ziarna, kroimy w plasterki. Przesypujemy cukrem - warstwowo układamy. Dodaję zawsze kieliszek wódki lub rumu do każdego słoiczka. Na słoik wielkości musztardówki daję kieliszek, na większy proporcjonalnie więcej. Co jakiś czas potrząsamy słoiczkiem, aby cukier się rozpuścił. Następnie wkładam go do lodówki. Tak przechowywany wytrzymał mi ponad rok i zawartość nadal była bardzo smaczna.
Tak przygotowana pigwa nie traci właściwości, bo owoce są surowe, polecam walory smakowe do herbaty oraz na przeziębienie - ma bardzo dużo witaminy C.
Na zdjęciu jeszcze maliny w soku własnym - pasteryzowane - przygotowane w sierpniu i surowa żurawina zrobiona wedle przepisu na syrop z pigwy z tą różnicą, że przekrajam każdy owoc na pół.
Receptura jest prosta - kupić pigwę - to najtrudniejsze, bo powinna być pachnąca (zawsze wącham owoce przed zakupem, nie powinna pachnieć jak gruszka, ale troszkę podobnie do cytryny, bardzo intensywnie i świeżo). W markecie jej nie znajdziemy. Szukam jej na targu. Słoiki należy wyparzyć w piekarniku w około 100 stopniach przez kilka minut. Owoce kroimy na ćwiartki, wydrążamy ziarna, kroimy w plasterki. Przesypujemy cukrem - warstwowo układamy. Dodaję zawsze kieliszek wódki lub rumu do każdego słoiczka. Na słoik wielkości musztardówki daję kieliszek, na większy proporcjonalnie więcej. Co jakiś czas potrząsamy słoiczkiem, aby cukier się rozpuścił. Następnie wkładam go do lodówki. Tak przechowywany wytrzymał mi ponad rok i zawartość nadal była bardzo smaczna.
Tak przygotowana pigwa nie traci właściwości, bo owoce są surowe, polecam walory smakowe do herbaty oraz na przeziębienie - ma bardzo dużo witaminy C.
Na zdjęciu jeszcze maliny w soku własnym - pasteryzowane - przygotowane w sierpniu i surowa żurawina zrobiona wedle przepisu na syrop z pigwy z tą różnicą, że przekrajam każdy owoc na pół.
niedziela, 23 września 2018
Jesień jest piękna
Nigdy nie rozumiałam marudzenia na pory roku. Dla mnie każda jest piękna. Oczywiście w każdej możemy znaleźć plusy i minusy (ja także je dostrzegam), ale nie zgadzam się absolutnie, że jakaś ma tylko minusy. Weźmy obecną czyli jesień pod uwagę. Spróbuję wymienić zalety obecnej pory roku, które ja widzę,bo na pewno każdy widzi inne.
Plusy jesieni:
- kolorowe liście na drzewach (są cudowne, spacerowanie wśród kolorowych drzew jest niedoceniane, lubię brodzić w głębokich stertach kolorowych liści i słuchać ich szelestu, i Bieszczady o tej porze roku - bezcenne),
- kasztany i żołędzie (kasztany zbieram co roku i trzymam przy monitorze w pracy i telewizorze w domu),
- orzechy włoskie i laskowe (smak świeżych wilgotnych jeszcze orzechów jest wyjątkowy, tylko teraz tak smakują, potem są smaczne, ale teraz są wyśmienite),
- pigwa (ach ten zapach, ale moim zdaniem tu wygrywa mniejszy i aromatyczniejszy pigwowiec, co roku robię na surowo syrop z pigwy do herbaty, a mój tata nalewkę),
- żurawina (można robić z niej niesamowite rzeczy, moja mam robi ją z cukrem surową - przeciera przez maszynkę do mięsa i bardzo długo miesza z cukrem, odrobinkę wódki do tego dodaje i w słoiki bez pasteryzowania, samo zdrowie, ja robię podobnie do herbaty),
- dynia (ile możliwości kulinarnych, a ozdobne jakie są piękne),
- grzyby i moje ukochane gąski listopadowe,
- wrzosy różnokolorowe, to wyjątkowe rośliny,
- wzmożona ochota na czytanie książek (ta pora roku tak na mnie działa, choć czytać mogę zawsze i wszędzie, jednak jesienią się nasila),
- możliwość założenia kaloszy na spacer i chodzenia po najgłębszych kałużach - polecam,
- żadną inną porą roku nie jest tak przyjemnie wylegiwać się na kanapie/fotelu z gorącą herbatą/lampką wina i czytać książkę/oglądać film wedle upodobania,
- wreszcie można wyciągnąć wszystkie ciepłe szale i czapki i swetry i się nimi otulać, ja w tym roku będę chodziła w szaliku który skończyłam wczesną wiosną, sama własnymi rękami po raz pierwszy w życiu zrobiłam na drutach, moim zdaniem nudno było by gdyby okrągły rok była letnia pogoda, poza tym wtedy nie docenialibyśmy tego, a tak można czerpać z każdej pory roku coś innego,
- światło - słońce jest niżej i inaczej oświetla świat, zauważcie o poranku,
- mgły poranne mają niezwykły urok,
- jesień przybliża nas do świat Bożego Narodzenia - wyjątkowych i rodzinnych,
- po jesieni nadchodzi zima i śnieg i będę mogła pojechać na narty (w tym roku się nauczyłam nimi jeździć i zamierzam szlifować tę umiejętność, już się cieszę na wyjazd w Tatry zimą).
Spacery po lesie są wskazane każdą porą roku. Psy też je lubią - choć mała chihuahua musi być momentami niesiona na rękach na dłuższych trasach :)
Takie cuda można nabyć na targu za 3-5 zł w zależności od rozmiaru (cennik w Lublinie).
Wrzosy kupiłam wczoraj na targu i posadziłam w balkonowej donicy. Będą stać na zewnętrznym parapecie, bo w domu im za ciepło i wysychają, a tak dłużej można się nimi cieszyć, gdy rosną na dworze.
Plusy jesieni:
- kolorowe liście na drzewach (są cudowne, spacerowanie wśród kolorowych drzew jest niedoceniane, lubię brodzić w głębokich stertach kolorowych liści i słuchać ich szelestu, i Bieszczady o tej porze roku - bezcenne),
- kasztany i żołędzie (kasztany zbieram co roku i trzymam przy monitorze w pracy i telewizorze w domu),
- orzechy włoskie i laskowe (smak świeżych wilgotnych jeszcze orzechów jest wyjątkowy, tylko teraz tak smakują, potem są smaczne, ale teraz są wyśmienite),
- pigwa (ach ten zapach, ale moim zdaniem tu wygrywa mniejszy i aromatyczniejszy pigwowiec, co roku robię na surowo syrop z pigwy do herbaty, a mój tata nalewkę),
- żurawina (można robić z niej niesamowite rzeczy, moja mam robi ją z cukrem surową - przeciera przez maszynkę do mięsa i bardzo długo miesza z cukrem, odrobinkę wódki do tego dodaje i w słoiki bez pasteryzowania, samo zdrowie, ja robię podobnie do herbaty),
- dynia (ile możliwości kulinarnych, a ozdobne jakie są piękne),
- grzyby i moje ukochane gąski listopadowe,
- wrzosy różnokolorowe, to wyjątkowe rośliny,
- wzmożona ochota na czytanie książek (ta pora roku tak na mnie działa, choć czytać mogę zawsze i wszędzie, jednak jesienią się nasila),
- możliwość założenia kaloszy na spacer i chodzenia po najgłębszych kałużach - polecam,
- żadną inną porą roku nie jest tak przyjemnie wylegiwać się na kanapie/fotelu z gorącą herbatą/lampką wina i czytać książkę/oglądać film wedle upodobania,
- wreszcie można wyciągnąć wszystkie ciepłe szale i czapki i swetry i się nimi otulać, ja w tym roku będę chodziła w szaliku który skończyłam wczesną wiosną, sama własnymi rękami po raz pierwszy w życiu zrobiłam na drutach, moim zdaniem nudno było by gdyby okrągły rok była letnia pogoda, poza tym wtedy nie docenialibyśmy tego, a tak można czerpać z każdej pory roku coś innego,
- światło - słońce jest niżej i inaczej oświetla świat, zauważcie o poranku,
- mgły poranne mają niezwykły urok,
- jesień przybliża nas do świat Bożego Narodzenia - wyjątkowych i rodzinnych,
- po jesieni nadchodzi zima i śnieg i będę mogła pojechać na narty (w tym roku się nauczyłam nimi jeździć i zamierzam szlifować tę umiejętność, już się cieszę na wyjazd w Tatry zimą).
Spacery po lesie są wskazane każdą porą roku. Psy też je lubią - choć mała chihuahua musi być momentami niesiona na rękach na dłuższych trasach :)
Takie cuda można nabyć na targu za 3-5 zł w zależności od rozmiaru (cennik w Lublinie).
Wrzosy kupiłam wczoraj na targu i posadziłam w balkonowej donicy. Będą stać na zewnętrznym parapecie, bo w domu im za ciepło i wysychają, a tak dłużej można się nimi cieszyć, gdy rosną na dworze.
sobota, 15 września 2018
Pasztet z cukinii
Przepis na pasztet z cukinii zrobił u mnie w pracy furorę. Po raz pierwszy zrobiła go jedna koleżanka, dała spróbować innym i w rezultacie większość zespołu go robi. Receptura jest prosta, a efekt bardzo smaczny. Pasztet jest idealny jako dodatek do pieczywa czy samodzielnie np. z pomidorem świeżym smakuje.
3 szklanki cukinii startej na tarce(mniej więcej)
1 szklanka bułki tartej
1 szklanka kaszy manny
100 g żółtego sera startego na tarce
1/4 szklanki oleju
1 cebula większa
3 żółtka
2 ząbki czosnku
przyprawy np. majeranek, pieprz czarny i ziołowy, sól
starta marchewka
3 białka - oddzielnie
W misce wymieszać wszystkie składniki. Oddzielnie zmiksować białka. Dodać do reszty składników i wymieszać. Wyłożyć na blachę. Jeżeli pieczemy w keksówce to zajmie to około 1,5 godziny. Jeżeli w większej blaszce to 1 godzinę. Piekarnik nastawiamy na 180 stopni. Wkładamy pasztet do nagrzanego piekarnika. Pieczemy do tzw. suchego patyczka. Jemy przestudzony. Smacznego
środa, 5 września 2018
Agata Mańczyk, Huczmiranki
Nie wiem czemu dobre książki są mało znane, a zalewają nas stosy przeciętnej literatury. Huczmiranki tom 1 i 2 znalazłam w księgarni z tanimi książkami po 16 zł sztuka. Tom pierwszy przykuł moją uwagę na urlopie w Chorwacji. Nie mogłam się oderwać od lektury. Jak tylko go skończyłam, sięgnęłam po drugi tom. Huczmiranki to saga rodzinna o kilku pokolenia odważnych i niezwykłych kobiet obdarzony mocą zapachu - element fantastyczny, ale umiejętnie wplecione w akcję i dodających bohaterkom pazura. O ile nie przepadam za fantastyką tak tutaj mi się podobało i pasowało do fabuły. Zdecydowanie polecam.
Książki wprost połknęłam w kilka dni na urlopie w Chorwacji. Nie mogłam przestać czytać. Bardzo dobrze napisane. Zdecydowanie polecam. Książka ma jeden minus - nie ma kolejnych tomów... :)
Książki wprost połknęłam w kilka dni na urlopie w Chorwacji. Nie mogłam przestać czytać. Bardzo dobrze napisane. Zdecydowanie polecam. Książka ma jeden minus - nie ma kolejnych tomów... :)
niedziela, 8 lipca 2018
Książki o roślinach
Ostatnio więcej mnie na instagramie z uwagi na szybkość i łatwość dodawania zdjęć.
Czas odkurzyć bloga. Temat roślinny jak widać po tytułach. Pomyśleć, że kiedyś nie przepadałam za roślinami i miałam tendencję do skutecznego ich zasuszania. Trochę wody upłynęło od tego czasu. Przeszłam przez etap upodobania do roślin kwitnących, przez sukulenty i storczyki do roślin o dekoracyjnych liściach i o właściwościach zdrowotnych (oczyszczających powietrze z różnych chemikaliów - według raportu NASA). Coraz bardziej lubię otaczać się roślinami, ale starannie wyselekcjonowanymi i spełniającymi moje wymogi wizualne :) Parapety nie są zapchane, ale są miejscem dla wybranych donic bez zbędnego zagęszczania ilości. Sporo roślin to zaszczepione od kogoś (jak skrzydłokwiat, fiołek afrykański, sanseweria, bluszcz). Wielką frajdę sprawia mi wyhodowanie rośliny od maleńkości z zaszczepki. Donice stopniowe zamieniałam na ceramiczne z powodów estetycznych - takie mi się po prostu bardziej podobają. Tylko storczyk, który dostałam od męża, wtedy jeszcze narzeczonego, 11 lat temu rośnie z plastiku ze względu na kwestię innego podlewania.
Roślinnych książek mam 3. O roślinach podbiła moje serce zdjęciami i kwestiami merytorycznymi. Projekt rośliny średnio przypadł mi do gustu, bo jest skierowany do raczkujących w kwestii roślin. Urban jungle to najnowszy nabytek - wydanie w języku angielskim - dopiero zaczynam je czytać równocześnie ćwicząc mój angielski.
Ostatnio otaczanie się roślinami stało się modne i o ile nie gonię za modami, to tutaj jestem fanką, bo zawsze dobrze otaczać się zielenią. Rośliny dobrze wpływają na ludzi, więc całym sercem popieram tę modę i oby trwała jak najdłużej.
sobota, 24 marca 2018
Las w słoiku
Lasy w słoikach widziałam w internecie już dawno i od razu mnie urzekły. Podczas niedawnej wizyty w sklepie na dziale ogrodniczym zauważyłam rośliny posadzone w szklanych, zamykanych pojemnikach. Potem przeczytałam instrukcję sadzenia takich roślin w książce O roślinach Radosława Berenta i Łukasza Marcinkowskiego. Dzisiaj kupiłam słoik, rośliny i dodatki. Wieczorem zabrałam się za sadzenie (do dekoracji przydały mi się kamienie zbierane nad brzegiem morza i przywiezione z urlopu).
piątek, 16 marca 2018
Powrót zimy
Raptem dwa dni temu mieliśmy wiosnę, dzisiaj powróciła zima. Śnieg sypie od dobrych kilku godzin, temperatura aktualna to -4 stopnie, zatem w nocy jeszcze spadnie, to jutro nadal będzie biało.
Dobrze że dzisiaj zmieniłam wiosenno-jesienny płaszcz na zimową kurtkę.
Zdjęcie zrobione telefonem.
poniedziałek, 5 marca 2018
Chleb na zakwasie
Wróciłam do pieczenia chleba. Dostałam zakwas i mogę działać. Piekę pszenny (pół na pół mąka biała i pełnoziarnista). Zapach podczas pieczenia i smak po wyjęciu z piekarnika wie ten, kto piecze :) Kto nie wie, niech spróbuje, nie pożałuje.
sobota, 10 lutego 2018
Małe przyjemności
Przy okazji zakupu butów dla męża, korzystając z wyprzedaży, kupiliśmy dla niego buty i dla mnie torebkę. Za dwie rzeczy zapłaciliśmy tyle, co pierwotnie kosztowały buty.
Akurat potrzebowałam takiej większej na ramię, by dłonie nie marzły przy noszeniu torebki w dłoni o tej porze roku. Dlatego kupiłam noszoną na ramię, średniej wielkości.
Akurat potrzebowałam takiej większej na ramię, by dłonie nie marzły przy noszeniu torebki w dłoni o tej porze roku. Dlatego kupiłam noszoną na ramię, średniej wielkości.
niedziela, 4 lutego 2018
Targ staroci w Lublinie
W każdą czwartą niedzielę miesiąca na Starym Mieście i pod zamkiem.
Patera jest mała i urocza. Kosztowała 50 zł, ale mój tata targował się dla mnie (ja nie potrafię) i cena ostatecznie wyniosła 35 zł.
Patera jest mała i urocza. Kosztowała 50 zł, ale mój tata targował się dla mnie (ja nie potrafię) i cena ostatecznie wyniosła 35 zł.
niedziela, 14 stycznia 2018
sobota, 6 stycznia 2018
Todd Burpo, Niebo istnieje naprawdę
Pierwsza lektura w 2018 roku, pożyczona od teściowej. Pomysł na książkę ciekawy, jest oparta na faktach, bo syn autora jako czterolatek przeżył śmierć kliniczną i w tym czasie przebywał w niebie. Przesłanie książki wzbudza nadzieję, bo dziecko opowiadało, że spotkało w niebie dziadka i nienarodzoną siostrzyczkę (jego matka poroniła jedną ciążę), opisywało ludzi i anioły, widziało dużo psów. Chłopiec mówił o Jezusie, o Panu Bogu i o tym jak w niebie jest miło i pięknie. Historia Coltona Burpo chwyta za serce, ale jego ojciec nie posiada talentu pisarskiego i trochę ciężko się czytało.
środa, 3 stycznia 2018
środa, 27 grudnia 2017
Boże Narodzenie 2017
Boże Narodzenie w tym roku nadeszło niepostrzeżenie szybko z uwagi na okres przeziębień.
Spowiedź przedświąteczna w ostatniej chwili w wigilię rano, ale lepiej późno niż wcale.
Wigilia u nas na 19 osób licząc z 6 dzieci, szalone tempo, ale rodzinnie i miło.
Choinka, jak zawsze, żywa i pachnąca lasem.
Subskrybuj:
Posty (Atom)