Książkę kupiłam zachęcona recenzją jussi. Z czystym sumieniem polecam do czytania. Awaria małżeńska jest zabawna, fabuła jest ciekawa i wciąga w swój świat.
Akcja zaczyna się od wypadku autobusowego, którego przyczyną było wtargnięcie kota na jezdnię. W wyniku tego zdarzenia 2 pasażerki, a zarazem główne bohaterki, doznają złamań w wyniku których trafiają na kilka tygodni do szpitala. Sytuacja powyższa jest zaskoczeniem dla mężów owych pań, na których barki spadają dotychczasowe obowiązki pań, gdyż panowie należą do tych, którzy nie pomagają w domu i niewiele zajmują się dziećmi. Z musu sytuacja ta ulega zmianie, co prowadzi do szeregu kłopotów i masy wydarzeń, czego nie ułatwiają panom dzieci, gdyż każdy ma po 2 pociech.
Dobrze napisana polska proza. Brawa za pomysł, kilka razy nie mogłam wytrzymać i po prostu rechotałam... :)
Zacytuję fragment książki umieszczonego na okładce:
" - Śpisz już?
- No, zasypiam.
- Musisz mi pomóc - szepnął konspiracyjnie.
- Czy ja mogę ci pomagać o innej porze niż północ?
- Nie, bo nie zasnę - powiedział nerwowo. - Musisz mi pomóc go uciszyć. Albo załatwić na amen. Krzyczy, śpiewa, raz jest księżniczką, a raz rycerzem.
- Jezu... o kim ty mówisz?
- O Furbym! Jak ja mam go uśpić? Siedzę od godziny, kołyszę go, a jak tylko odstawię, to drze mordę!
- Za ogon.
- Co za ogon?
- Pociągnij go za ogon i trzymaj dziesięć sekund."
Takich dialogów i prześmiesznych i bardzo ciekawych sytuacji jest MASA.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz