.

.

poniedziałek, 11 lipca 2011

Erica Bauermeister, Szkoła niezbędnych składników

Na początek przyznam się do niecnego i haniebnego czynu... Otóż porzuciłam w trakcie czytania Dom duchów Isabel Allende ( to było pierwsze spotkanie z tą pisarką). Nie mówię "nie" tej autorce, nie recenzuję książki, gdyż doczytałam jedynie do 60 strony. Jakoś nam było nie po drodze, jej do mnie, a mnie do niej. Może to ta pogoda kapryśna, raz deszcz, raz upał, kwestia zamieszania przeprowadzkowego, być może nie ten moment, nie wiem, ale nie miałam siły ani ochoty czytać.


Z nowym pokładem motywacji do lektury zaczęłam grzebać na półce i wyciagnęłam Szkołę niezbędnych składników, która kusiła okładką. Podoba Wam się?

Mnie urzekła jakiś czas temu, gdy wypatrzyłam ją na jednym z blogów. Księgarnia na swej stronie kusiła promocją, więc nie było wyjścia i kupiłam. Nie żałuję, bo książka jest świetna. Najogólniej pisząc uczy radości i satysfakcji z gotowania, które jest ukazane jako sztuka oraz pokazuje sposób niespiesznego jedzenia, zachwycania się każdym kęsem, rozkoszy ze spożywania posiłków. W codziennym zabieganiu zapominamy o tym, szykujemy coś szybko do połknięcia, kupujemy fast foody. Jemy, aby zagłuszyć głód, a nie by zachwycić się smakiem. Wiadomo że nie codziennie jest czas na dłuższe gotowane, na spokojny posiłek, ale jak jest czas, to naprawdę warto. Ugotowałam wczoraj sama od początku do końca po raz pierwszy w życiu spaghetti bolognese ( ten przepis jak dotąd przyrządzałam z torebki, nigdy więcej!). Widać, że autorka włożyła w pisanie wiele pasji i pracy.

A na deser serwuję smakowite i pachnące cytaty:

Hmmm- odpowiedziała Claire i podniosła kraba do ust, przymykając ponownie oczy i odgradzając się od otoczenia. Mięso spoczęło na jej języku, a smak całkowicie nią zawładnął, wyrazisty, bogaty i złożony, głęboki jak długi pocałunek. Wzięła do ust jeszcze jeden kawałek i poczuła jak jej stopy wtapiają się w posadzkę, a całe ciało spływa rzeką imbiru i czosnku, i cytrynowego soku, i wina. Nawet gdy już połknęła ten kęs, i następny, i jeszcze jeden, stała dalej i czuła, jak rzeka meandrami dociera do jej palców u rąk i nóg, brzucha i podstawy kręgosłupa, aż stapia wszystkie fragmenty jej ciała w coś ciepłego i złocistego.

Siedzieli przez chwilę w milczeniu i tylko wpatrywali się w talerze. Woń potrawy unosiła się ostatnimi obłokami pary, a masło pobrzmiewało szeptami szalotki i orzechów.

Ostrzegam jedynie przed czytaniem z pustym żołądkiem, gdyż grozi to burczeniem w brzuchu i skurczami aż nie pozostanie nic innego jak wstać i coś zjeść, a następnie móc znowu smakować kolejne zdania i rozdziały, które są ucztą literacką i kulinarną.

W skali od 1 do 6 daję 7 :)


Książka jest powieściowym debiutem pisarki, oby więcej tak udanych debiutów. Z niecierpliwością czekam na kolejny tytuł autorki.

Fotografia pobrana ze strony http://www.sunriverbooks.com/erica-bauermeister.

20 komentarzy:

  1. Skoro ocena na 7, to może i ja się skuszę:))
    Pozdrawiam!!

    OdpowiedzUsuń
  2. Właśnie się cieszę, bo schudłam dwa kilogramy. Nie pogadam o przepisach, oj nie:(

    OdpowiedzUsuń
  3. Zapowiada się hmmm... apetyczna lektura:)))
    Pozdrawiam!

    OdpowiedzUsuń
  4. Ja nie mam zielonego pojęcia o gotowaniu....a książkę z chęcią kiedyś przeczytam :-)

    OdpowiedzUsuń
  5. Mimo, że tak wysoko ją oceniłaś, to tematycznie trochę nie dla mnie ;)

    OdpowiedzUsuń
  6. Nie mogę czytać takich książek, bo to grozi kolejnymi kilogramami:)

    OdpowiedzUsuń
  7. Czytam Twoją recenzję i jak sobie zaczynam wyobrażać jakie pyszności można znaleźć w tej książce, to mimo, że niedawno jadłam śniadanie - zaczyna mi cieknąć ślinka na samą myśl o słodkościach i pysznościach :D
    Wcale się nie dziwię, że czytanie z pustym żołądkiem może być niebezpieczne przy tej lekturze :D
    Bardzo ciekawa książka łącząca powieść z miłością gotowania i jedzenia... :)

    OdpowiedzUsuń
  8. Ja też Sol/ Alien. :) Tylko te cytaty o jedzeniu o tej porze...

    OdpowiedzUsuń
  9. Haha, ciekawe ile kg przybywa po tej lekturze. :D

    P.S. Witam oficjalnie i serdecznie. :)

    OdpowiedzUsuń
  10. To jeszcze raz ja. :) Nie jestem pewna czy jesteś chętna na "Wyspę skazańców" czy "Las Zębów i Rąk", po Twoim komentarzu wydaje mi się, że mówisz o "Wyspie...":), ale może ja źle zrozumiałam - ja do oddania mam tę drugą pozycję. :) Więc daj znać proszę czy nadal Cię ona interesuje.

    OdpowiedzUsuń
  11. Do wszystkich: zachęcam do lektury :) i czekam na Wasze recenzje. Ja jestem książką zachwycona.

    OdpowiedzUsuń
  12. Okładka rzeczywiście kusi...a na dodatek po przeczytaniu tylko tego krótkiego cytatu, ślinka mi już napłynęła do ust a co dopiero przy czytaniu :) Przyznam że lubię się delektować smakiem i zapachem potraw, z tego powodu zawsze kończę posiłek ostatnia :)

    OdpowiedzUsuń
  13. Do Dalii: w takim razie polecam koniecznie do przeczytania :) Po lekturze zaczęłam bardziej zwracać uwagę na delektowanie się posiłkiem.

    OdpowiedzUsuń
  14. lubię takie książki, polecam wszystkie pozycje Sarah-Kate Lynch :)

    OdpowiedzUsuń
  15. archer: nie znam jeszcze tej pisarki, ale mam już zanotowany tytuł "Za oknem cukierni", po inne tytuły sięgnę z przyjemnością, bo już przejrzałam listę jej tytułów :)

    OdpowiedzUsuń
  16. Uwielbiam tę książkę :) Jest absolutnie cudowna i pełna takich słów... że aż ślinka cieknie :)

    OdpowiedzUsuń
  17. Kasia: mam podobnie, na pewno wrócę nieraz do tego tomu :)

    OdpowiedzUsuń
  18. Brzmi zachęcająco. Lubię takie smakowite książki, więc ten tytuł wrzucam do stosu do przeczytania. Pozdrawiam.

    OdpowiedzUsuń
  19. bursztynowa: książka jest wyjątkowo smakowitym i apetycznym kąskiem literackim :)

    OdpowiedzUsuń